Dawid Mora i Kamil Bazelak na tarczy po East Pro Fight 3!
- Kategoria: Newsy
- Opublikowano: poniedziałek, 05, maj 2014
Niestety wyprawa dwóch polskich zawodników: Dawida Mora i Kamila Bazelaka na galę East Pro Fight 3 w sobotę 3-go maja w słowackich Koszycach w okazała się nie w pełni udana. Walczący i debiutujący w formule K-1, Dawid Mora uległ największemu talentowi Kickboxingu i Muay Thai u naszych południowych sąsiadów, czyli Tomasowi Moznemu po dramatycznej walce.
Dla Dawida Mora był to prawdziwy chrzest bojowy. Debiut w profesjonalnym K-1 i od razu przeciwko zawodnikowi mającemu już spore sukcesy na zawodowych ringach w tym nawet te z tytułami mistrza świata włącznie. Dodatkowo była to walka wieczoru gali i pod okiem kamer słowackiej telewizji. Polak nie uląkł się sławnego rywala i walczył jak równy z równym. W pierwszej rundzie był liczony po kolanie na głowę, ale pokazał serce do walki i był bliski przełamania rywala. Niestety, jeszcze się nie udało, ale to dopiero przedsmak tego co może pokazać nasz zawodnik w przyszłości.
Walka tak podobała się publiczności, że 1200 widzów oglądało ją niemal na stojąco. Podopieczny mistrza świata Tomasza Makowskiego parł jak czołg na rywala, który zwyciężył głównie dzięki doświadczeniu i to na punkty. Wymalowany dwugłowy orzeł na plecach Mora dodatkowo budził podziw i grozę u słowackich widzów. Po pojedynku przed szatnią Polaka ustawiła się kolejka kibiców ze Słowacji po autograf, co jest niesamowitym zjawiskiem w kraju, który do Polaków ma... mieszane uczucia. W każdym razie Mora pokazał się z jak najlepszej strony i już z Czech i Słowacji posypały się propozycje na kolejne walki. Na razie Dawida czeka pojedynek na FEN 3 we Wrocławiu na zasadach MMA, które jest głównym celem zorientowanego na zawodową karierą zawodnika Max Boxing Gym. Widzowie już powinni rezerwować bilety, bo będą oglądać wschodzącą gwiazdę. Galeria zdjęć.
Niestety niewiele pozytywnego można napisać o występie Kamila Bazelaka, który zdecydował się na walkę z doświadczonym z Lukasem Horakiem w boksie. Były strongman podchodzi lajtowo do walk niezależnie od formuły i nie przygotowuje się szczególnie ciężko. Boks ma swoją specyfikę a zaczynać rywalizację w wieku ponad 30-tu lat to samobójstwo niezależnie od skali talentu. O ile w MMA można nadrobić innymi elementami jak siła, to w boksie się tego nie da i polski zawodnik zakończył walkę na deskach w drugiej rundzie. Po porażce w Częstochowie była to druga przegrana na bokserskim ringu. Kamil powinien przemyśleć czy nie lepiej byłoby się skoncentrować na K-1 lub MMA i spróbować tam sił. Oczywiście po solidnych przygotowaniach.
Dla Dawida Mora był to prawdziwy chrzest bojowy. Debiut w profesjonalnym K-1 i od razu przeciwko zawodnikowi mającemu już spore sukcesy na zawodowych ringach w tym nawet te z tytułami mistrza świata włącznie. Dodatkowo była to walka wieczoru gali i pod okiem kamer słowackiej telewizji. Polak nie uląkł się sławnego rywala i walczył jak równy z równym. W pierwszej rundzie był liczony po kolanie na głowę, ale pokazał serce do walki i był bliski przełamania rywala. Niestety, jeszcze się nie udało, ale to dopiero przedsmak tego co może pokazać nasz zawodnik w przyszłości.
Walka tak podobała się publiczności, że 1200 widzów oglądało ją niemal na stojąco. Podopieczny mistrza świata Tomasza Makowskiego parł jak czołg na rywala, który zwyciężył głównie dzięki doświadczeniu i to na punkty. Wymalowany dwugłowy orzeł na plecach Mora dodatkowo budził podziw i grozę u słowackich widzów. Po pojedynku przed szatnią Polaka ustawiła się kolejka kibiców ze Słowacji po autograf, co jest niesamowitym zjawiskiem w kraju, który do Polaków ma... mieszane uczucia. W każdym razie Mora pokazał się z jak najlepszej strony i już z Czech i Słowacji posypały się propozycje na kolejne walki. Na razie Dawida czeka pojedynek na FEN 3 we Wrocławiu na zasadach MMA, które jest głównym celem zorientowanego na zawodową karierą zawodnika Max Boxing Gym. Widzowie już powinni rezerwować bilety, bo będą oglądać wschodzącą gwiazdę. Galeria zdjęć.
Niestety niewiele pozytywnego można napisać o występie Kamila Bazelaka, który zdecydował się na walkę z doświadczonym z Lukasem Horakiem w boksie. Były strongman podchodzi lajtowo do walk niezależnie od formuły i nie przygotowuje się szczególnie ciężko. Boks ma swoją specyfikę a zaczynać rywalizację w wieku ponad 30-tu lat to samobójstwo niezależnie od skali talentu. O ile w MMA można nadrobić innymi elementami jak siła, to w boksie się tego nie da i polski zawodnik zakończył walkę na deskach w drugiej rundzie. Po porażce w Częstochowie była to druga przegrana na bokserskim ringu. Kamil powinien przemyśleć czy nie lepiej byłoby się skoncentrować na K-1 lub MMA i spróbować tam sił. Oczywiście po solidnych przygotowaniach.