Demian Maia liczy na korzyści po zwycięstwie nad Rory MacDonaldem
- Kategoria: Newsy
- Opublikowano: piątek, 21, luty 2014
Jednym z najciekawszych starć na najbliższej gali UFC 170 będzie konfrontacja Rory MacDonalda z Demianem Maia w wadze półśredniej. Dla obu jest on szansą na poprawienie swoich notowań w dywizji i powrót do statusu kandydatów do walki mistrzowskiej.
Obaj bowiem ostatnio przegrali swoje walki przez niejednogłośne werdykty sędziów: odpowiednio MacDonald z Robbie Lawler'em, zaś Maia z Jake Shields'em. W przypadku Kanadyjczyka oznaczało to przerwanie serii pięciu kolejnych zwycięstw, w tym m.in. nad B.J. Penn'em.
Dla Maia była to pierwsza porażka jako zawodnika wagi półśredniej, po przeprowadzce ze średniej. Wcześniej zanotował w nowej kategorii trzy zwycięstwa, ostatnie z Jonem Fitchem. Brazylijczyk zdaje sobie sprawę z wagi tego pojedynku: On jest jednym z najtwardszych zawodników w dywizji, był w czołowej trójce przed ostatnią swoją walką. On także ostatnio przegrał, więc to będzie ważna walka dla nas obu.
Maia zachwala młodszego o 12 lat rywala, dostrzegając jego atuty, ale liczy na to, że jego większe doświadczenie i umiejętności w parterze pozwolą mu rozstrzygnąć walkę na swoją korzyść.
Czynnikiem, na którym Maia mocno opiera swój optymizm jest także osoba jego menadżera, Eduardo Alonso. Zaczynał on karierę w świecie MMA jako dziennikarz, ale szybko stał się menadżerem w Kurytybie. Jednak dla Maia jest kimś więcej:
Obaj bowiem ostatnio przegrali swoje walki przez niejednogłośne werdykty sędziów: odpowiednio MacDonald z Robbie Lawler'em, zaś Maia z Jake Shields'em. W przypadku Kanadyjczyka oznaczało to przerwanie serii pięciu kolejnych zwycięstw, w tym m.in. nad B.J. Penn'em.
Dla Maia była to pierwsza porażka jako zawodnika wagi półśredniej, po przeprowadzce ze średniej. Wcześniej zanotował w nowej kategorii trzy zwycięstwa, ostatnie z Jonem Fitchem. Brazylijczyk zdaje sobie sprawę z wagi tego pojedynku: On jest jednym z najtwardszych zawodników w dywizji, był w czołowej trójce przed ostatnią swoją walką. On także ostatnio przegrał, więc to będzie ważna walka dla nas obu.
Maia zachwala młodszego o 12 lat rywala, dostrzegając jego atuty, ale liczy na to, że jego większe doświadczenie i umiejętności w parterze pozwolą mu rozstrzygnąć walkę na swoją korzyść.
"Jest dobry w Jiu-Jitsu." – mówi Maia. - "To nie jest jego najsilniejsza broń, ale jest typowym nowoczesnym zawodnikiem. Wie jak robić wszystko. Ma dobre Jiu-Jitsu, Muay Thai i zapasy. Jest przedstawicielem nowej generacji. Jest świetnym sportowcem. Ma wiele do udowodnienia i cieszę się na walkę z nim. Wiem, że wygrana nad nim przyniesie wielkie korzyści. Walczę od dawna, nie tylko w MMA, ale także w Jiu-Jitsu, więc liczę na to, że moje doświadczenie zrobi różnicę w tym starciu."
Czynnikiem, na którym Maia mocno opiera swój optymizm jest także osoba jego menadżera, Eduardo Alonso. Zaczynał on karierę w świecie MMA jako dziennikarz, ale szybko stał się menadżerem w Kurytybie. Jednak dla Maia jest kimś więcej:
"Jest w zasadzie moim głównym trenerem." – stwierdza. "Jest także moim menadżerem, ale liczę na niego przy organizowaniu moich obozów przygotowawczych. Jest mądrym gościem. Biorąc pod uwagę, iż trenował sztuki walki tylko jako amator, nigdy profesjonalnie, rozumie walki lepiej niż wielu zawodników z najwyższej półki."
Brazylijczyk zdaje sobie sprawę z tego, że nie spisał się najlepiej w ostatniej walce z Shieldsem. Jego zdaniem zaważyło na tym głównie zbyt emocjonalne podejście do niej, ze względu na to, iż walczył w swoim rodzinnym mieście - Sao Paulo. Zdaje sobie sprawę z konsekwencji porażki, ale wierzy, że doświadczenia z niej pozwolą mu na wyciągnięcie pożytecznych wniosków:"Porażka jest czymś strasznym, szczególnie w UFC. Straciłem wiele pozycji w rankingach, być może mógłbym walczyć o pas gdybym wygrał. Ale nauczyłem się wielu rzeczy, które będą przydatne, jeśli chcę któregoś dnia zostać mistrzem." – zakończył Maia.