free templates joomla

Największa polska legenda Sztuk Walki Marek Piotrowski kończy 55 lat! 100 lat Mistrzu!

Marek PiotrowskiW dniu dzisiejszym 55-te urodziny obchodzi największa polska legenda Sportów Walki jaką bez wątpienia jest wielokrotny mistrz świata Marek Piotrowski. Polski karateka, kickboxer i pięściarz, swoimi występami, ale także nieskazitelną osobowowością, wywarł bodajże największy wpływ na wyobraźnię wielu młodych ludzi naszym kraju z końca lat 80 i 90-tych. Potem, przeszedł do legendy, która trwa do dziś. Nie ma tu cienia wątpliwości, że takiego fightera nie było w polskich sportach walki i nie będzie.

Od pierwszych występów w niezwykle trudnych czasach, gdy determinacja potrzebna była nie tylko do treningów, wyróżnikiem Marka była jego nieugięta postawa moralna i brak kompromisów w sprawach szacunku, wiary, prawdomówności. "Co z oczu to z serca" - można bez emfazy powiedzieć o nim. Opowieść o tym, że ideałem kobiety dla Marka była łączniczka AK z Powstania Warszawskiego, nie jest li tylko opowiastką.

Sukcesy, które odnosił, gdyby przełożyć na dzisiejszą miarę, przebiłyby nie tylko sukcesy poszczególnych zawodników, kadr, ale nawet całych pokoleń. No bo jak inaczej traktować zwycięstwa nad legendarnym Donem "Dragonem" Wilsonem, nie mniej utalentowanym Ricky "The Jet" Roufusem, znanym z walk w najlepszych latach K-1 Michaelem McDonaldem czy topowym dziś trenerem zawodników MMA Mike’im Winklejohnem z Jackson & Wink Academy z Albuquerque i Javierem Mendezem, twórcą American Kickboxing Academy z San Jose? To wielki postacie. Tych wszystkich ludzi pokonał chłopak z podwarszawskiej małej miejscowości Dębe Wielkie, leżacej niedaleko Mińska Mazowieckiego. 

Marek wyjechał z Polski w 1988 roku do USA i startując tam od zera., wywalczył sobie nazwisko wymieniane jednym tchem obok wspomnianych sław a także sław takich jak Benny Urquidez czy inni. Nawet jego dwie porażki były epickie i pokazały, że Marek był aż i tylko człowiekiem. Człowiekiem, który idzie po sukces, ale nie załamuje się, gdy przytrafi mu się porażka. Podnosi się, dźwiga i idzie dalej, bo wie, że jest na Ścieżce Wojownika a na niej są niebezpieczeństwa i czasem porażki. Jest to też droga pełna wyrzeczeń, poświęceń i także często braku rekompensaty. Piotrowskiego dwukrotnie wybrano Zawodnikiem Roku (1989 i 1994) w USA przez grono ekspertów i plasował się przez kilka lat w Polsce na czołowych pozycjach popularnych plebiscytów sportowych. Był sławą.

Gdy 32-letni Polak kończył karierę w Kickboxingu walcząc głównie w Full-contact, rozpoczynała się wielka era walk K-1 w Japonii. Jego rówieśnicy jak mający korzenie w Karate Kyokushin Andy Hug czy Ernesto Hoost, odnieśli tam niebywałe sukcesy i sportowe i finansowe. Branko Cikatic wygrywając w 1993 roku pierwszy turniej K-1 w Tokio, był starszy od Polaka o 10 lat, ale udało mu się w ostatniej chwili wskoczyć do odjeżdżającego pociągu. Marek nie miał ani tak zręcznych managerów, ani już sił, by zmagać się z życiem, zdrowiem, ludźmi a co dopiero z rywalami. 21 starć bez porażki wygranych w boksie, było w dużej mierze podyktowane względami finansowymi a nie sportowymi. I tu niezależnie od wszystkiego, nie dał pola ani centymetra ringu rywalom. Kończąc ostatnią walką w 1996 roku w boksie, ringowe występy, domknął kickboxerskie pożegnanie z ringiem, które nastąpiło rok wcześniej. Stało się to w Hanowerze w Niemczech podczas innej epickiej kariery pięściarza Dariusza Michalczewskiego, który wygrywał tego wieczora z Christophe Girardem i bronił pasa WBO w wadze półciężkiej. W tej samej, w której najczęściej walczył Piotrowski.

"Punisher" jak nazywano Marka rozpoczął najcięższą batalię w życiu a była nią walka ze zdrowiem, które pogarszało się w zastraszającym tempie z nieznanych do końca przyczyn. Mimo to Piotrowski będący już w kraju, z filozoficznym spokojem przyjmował ten dopust Boży i starał się nie poddawać, trenując jeszcze innych i starając się im zaszczepić te wartości, które niosły go przez całe życie. Tytuł mistrza świata zdobywał 9 razy, wygrał 42 razy, ulegając tylko 2 razy rywalom. 27 razy stało się to przed czasem. Przed czasem także zakończył najpiękniejszą polską karierę sportową w Sztukach Walki. Oczywiście, dziś nie można powiedzieć, że pozostał znany tylko środowisku. Marek został odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski w 2009 roku za swoje osiągnięcia sportowe i pracę społeczną, a także Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski przez przez Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego. W 2016 roku to samo odznaczenie odebrał z rąk Ministra Sportu a nadała mu je Kancelaria Prezydenta Andrzeja Dudy.

Paradoksalnie nie zarobił na swoich walkach pieniędzy, które dałyby mu szanse na ratowanie zdrowia. Nie spełnił się amerykański mit, pomimo talentu danego od Boga i ogromu pracy. Totalny system walki, jaki preferował, totalnie nie pzełożył się na pieniądze. Tym jego kariera różni się od karier wielu moralnych miernot, które przedkładały pieniądze nade wszystko a sukcesami nie mogłyby się równać na żadnym polu. To gorzkie i cierpkie stwierdzenie, ale nie ma w nim ani krzty przesady. Warto pamiętać jak po Marku "jechało jak po łysej kobyle" kilku topowych redaktorów sportowych w naszym kraju prześmiewczo wołając: "pokaż swój pierwszy milion dolarów" czy "zamień spodnie (kickboxerskie) na spodenki (bokserskie) i pokaż co potrafisz" i tak dalej. Czas pokazał, że sława Marka przetrwała a miernot moralnych, nie. To małe zwycięstwo, ale pouczające.

Marek PiotrowskiMistrz dziś jak nigdy potrzebuje naszej uwagi i wsparcia. Jeśli pośród czytelników są ludzie, którzy wzorowali się, którym dzięki jego niezłomnej postawie, udało się dołożyć cegiełkę do budowy własnego życia, kariery czy czerpania inspiracji prosimy o pomoc Mistrzowi. Czasami tak w życiu bywa, że los jest przewrotny i Dobry Człowiek zaznaje złych rzeczy. Mistrzowi w Dniu 55-tych Urodzin, życzymy, zdrowia i wszystkiego co najlepsze, ale przede wszystkim DZIĘKUJEMY! W imieniu naszych czytelników i naszym. STO LAT MISTRZU! Poniżej informacje z profilu Marka i prośba o wsparcie. POMÓŻMY! 

Marek Piotrowski
5 sierpnia o 20:53 ·
Moi Drodzy! Dziękuję wszystkim, którzy odpowiedzieli na mój apel!
Zdaję sobie sprawę, że pomoc jakiej mi udzielacie jest zależna od waszych możliwości. Znalazłem się w punkcie, w którym kolejny krok w przyszłość nie jest możliwy bez pomocy z zewnątrz. Bardzo cieszę się, że odzew jest tak duży. Od czasu, kiedy wszedłem na salę treningową, marzyłem o tym, żeby to, co stało się esencją mojego życia, znalazło społeczne uznanie.

W końcu 1978 roku wszedłem na arenę sportów/sztuk walki. Pasja, jaka porwała mnie była czymś, czemu później nie potrafiłem się oprzeć. Chciałem wówczas znaleźć punkty styczne nowej drogi ze swoim rodzinnym wychowaniem. Jako pieczołowicie ukształtowany chrześcijanin-katolik, szukałem drogi, która pozwoli mi na kroczenie bez odczucia wewnętrznej sprzeczności. Dziś, oglądając się wstecz, myślę, że to mi się udało. Sporty walki na zawsze pozostaną kontrowersyjną ścieżką życia. Nie będę tłumaczył swojego wyboru, prosząc o jego poszanowanie. Miłość, która została zaszczepiona we mnie, kwitnie do dziś. Nigdy nie uznałem opinii o tym, że mój stan jest spowodowany ciosami jakie zainkasowałem podczas swojej zawodniczej drogi. Nie ma też na to jednoznacznych dowodów. Symptomatyczna jest pierwsza opinia konsylium lekarskiego, które orzekło, że nie znają przyczyny sytuacji, w jakiej się znalazłem, pod względem zdrowotnym.

Mocno wierzę, wraz z ekipą rehabilitantów, stojących za mną, że można poprawić komfort mojego życia, dla mnie i dla tych, z którymi stykam się na co dzień.

Dziękuję raz jeszcze, za pomoc jaką okazujecie, a bez której moja walka byłaby daremna.
Dziękuję Bogu za wszystko czego doświadczyłem w swojej życiowej przestrzeni. Za zwycięstwa i porażki, sukcesy i życiowe klęski, bo to one ukształtowały człowieka jakim jestem dziś i jakiego znają moi bliscy i ci dalsi.

Niech Was wszystkich prowadzi Ten, który jest ze mną każdego dnia, zarówno w dniu radości, jak i mroku cierpienia.

Amen
Marek Piotrowski