Chris Arreola: Nawet kiedy złamałem lewą rękę, walczyłem do ostatniego gongu!
- Kategoria: Newsy
- Opublikowano: poniedziałek, 05, sierpnia 2019
Pokonany przez polskiego pięściarzqa Adama Kownackiego (20-0, 15 KO) były pretendent do tytułu mistrza świata w wadze ciężkiej, Amerykanin Chris Arreola (38-6-1, 33 KO) skomentował swoją porażkę z ostatniej soboty, gdzie w hali Barclays Center na Brooklynie w Nowym Jorku przegrał na punkty w spektakularnej konfrontacji z 30-letnim Polakiem.
Przypomnijmy, że Arreola zapowiadał koniec kariery w przypadku porażki, ale wypadł nadspodziewanie dobrze w tej walce, stąd decyzja wymaga zapewne głębszej analizy, bo porażka nie tylko nie przyniosła wstydu, ale obaj pobili statystyczne rekordy w ilości zadanych copsów, co w przypadku 38-latka może budzić nadzieję na kilka dobrych walk.
„Muszę wrócić do domu i przedyskutować z rodziną i sztabem, czy powinienem kontynuować karierę? Dałem z siebie wszystko w tej walce na 100%. Nawet kiedy złamałem lewą rękę, walczyłem do ostatniego gongu. Adam jest bardzo silnym facetem. Parł do przodu jak czołg przez całą walkę. Uderzałem go mocno, ale mocno przykleił się do mnie swoimi ciosami" - powiedział Arreola o całej sytuacji na konferencji prasowej po pojedynku.
"Arreola jest meksykańskim wojownikiem i od razu było jasne, że będzie bić się do końca. Jestem pewien, że ludzie chcieliby oglądać jeszcze kilka walk Arreoli, nie może, ot tak po prostu, zakończyć swojej kariery" - chwalił go Adam Kownacki po pojedynku.
Przypomnijmy, że walka miała pełne 12 rund i żaden z zawodników nie leżał nadeskach w trakcie tego pojedynku. Wizualnie Arreola wyglądał nawet lepiej w końcówce pojedynku, pokazując, że może jeszcze rywalizować na wysokim poziomie. Czas jednak pokaże, co dalej z "Nocnym Koszmarem" jak zwany jest Meksykanin mieszkający w kalifornii i reprezentujący USA.
Przypomnijmy, że Arreola zapowiadał koniec kariery w przypadku porażki, ale wypadł nadspodziewanie dobrze w tej walce, stąd decyzja wymaga zapewne głębszej analizy, bo porażka nie tylko nie przyniosła wstydu, ale obaj pobili statystyczne rekordy w ilości zadanych copsów, co w przypadku 38-latka może budzić nadzieję na kilka dobrych walk.
„Muszę wrócić do domu i przedyskutować z rodziną i sztabem, czy powinienem kontynuować karierę? Dałem z siebie wszystko w tej walce na 100%. Nawet kiedy złamałem lewą rękę, walczyłem do ostatniego gongu. Adam jest bardzo silnym facetem. Parł do przodu jak czołg przez całą walkę. Uderzałem go mocno, ale mocno przykleił się do mnie swoimi ciosami" - powiedział Arreola o całej sytuacji na konferencji prasowej po pojedynku.
"Arreola jest meksykańskim wojownikiem i od razu było jasne, że będzie bić się do końca. Jestem pewien, że ludzie chcieliby oglądać jeszcze kilka walk Arreoli, nie może, ot tak po prostu, zakończyć swojej kariery" - chwalił go Adam Kownacki po pojedynku.
Przypomnijmy, że walka miała pełne 12 rund i żaden z zawodników nie leżał nadeskach w trakcie tego pojedynku. Wizualnie Arreola wyglądał nawet lepiej w końcówce pojedynku, pokazując, że może jeszcze rywalizować na wysokim poziomie. Czas jednak pokaże, co dalej z "Nocnym Koszmarem" jak zwany jest Meksykanin mieszkający w kalifornii i reprezentujący USA.