Artur Szpilka: Nawet przez chwilę nie przyszło mi do głowy, żeby kończyć!!!!!!
- Kategoria: Newsy
- Opublikowano: poniedziałek, 22, lipiec 2019
Kariery w boksie nie zamierza kończyć 30-letni polski pięściarz Artur Szpilka (22-4, 15 KO), który w sobotę 20-go lipca poniósł klęskę w walce z Anglikiem Derekiem “Del Boy” Chisorą (31-9, 21 KO) podczas gali Fight Night Whyte vs Rivas w Londynie, stolicy Wielkiej Brytanii. "Szpila" odniósł się do głosów nawołujących go do zakończenia kariery na swoim koncie na społecznościowym Twitterze.
"Nie oznaczać mnie w tych waszych "dyskusjach", nawet przez chwilę nie przyszło mi do głowy, żeby kończyć!!!!!! Boks to całe moje życie i czasami tak jest, że jeden cios i koniec walki!! A szkoda, bo byłem najlepiej przygotowany jak pamiętam" - brzmi tekst krótkiego wpisu polskiego zawodnika wagi ciężkiej. To pierwsze tak naprawdę oficjalne odniesienie się do porażki i przyszłości.
To chyba jednoznacznie określa jak traktuje wszystkie "zalecenia" i "dobre rady" kontrowersyjny zawodnik, na którego wylała się ogromna fala hejtu. Większość nieprzychylnego mu środowiska bokserskiego, wręcz zażądała zakończenia kariery, "przejścia do KSW" czy różnego rodzaju innych pomysłów. Jednak zawodnik nie zamierza rezygnować.
Przypomnijmy, iż nie jest to pierwsza w karierze porażka Szpilki w karierze i potrafił się po nich odbudować. Najbardziej brutalnego nokautu zaznał w walce o pas mistrza świata WBC z Deontayem Wilderem w 2016 roku. W 2017 zaś został zbombardowany prze rodaka Adama Kownackiego serią ciosów. W 2014 przytrafił mu się pierwszy nokaut z Bryantem Jenningsem i choć nie był tak brutalny jak te z Wilderem czy Chisorą to jednak fakt jest faktem, że przyjął sporo mocnych uderzeń.
Czy Szpilka jest "wyboksowany" i rozbity? Wielu wskazuje na fakt, że nokautami i także walkami, gdzie leżał na deskach jak z Dominickiem Guinnem czy Mariuszem Wachem został mocno naruszony i Chisora to obnażył w sobotę w O2 Arena. Wielu ekspertów jak Janusz Pindera wskazywało, iż wzięcie walki z Chisorą było błędem. Wiedział też o tym promotor Andrzej Wasilewski, ale zawodnik wymusił na nim zgodę na ten pojedynek. Takie są okoliczności, plus fakt, że Szpilka wraz z trenerem Romanem Anuchinem wykonali kawał dobrej pracy i na tym budowano nadzieję na wygraną. Być może współpraca będzie kontynuowana, bowiem jasne było, że w rytmie przygotowań styl i szkołę Anuchina trudno będzie wdrożyć tak szybko. To będzie jasne być może już jutro, bowiem będziemy kontaktować się z trenerem, by zapytać o dalszą współpracę.
Artur Szpilka jak żaden inny pięściarz w Polsce potrafił sobie skupić uwagę mediów i kibiców. Plusem i minusem tej sytuacji, jest fakt, iż tę pozytywną i tę negatywną. Kibice nie mogą wybaczyć mu butnej postawy przed wieloma walkami a wielu lubi go za to, że bez kompleksów starał się dorównać światowej czołówce. Nie udało sie to na razie, ale wygląda na to, że jest za wcześnie by skreślać go kompletnie i chyba sam zawodnik ma takie odczucia. Zresztą trudno dziś sobie wyobrazić polski boks bez walk Szpilki. Powrót będzie niezwykle ciężki, ale nie takie cuda widział świat boksu.
"Nie oznaczać mnie w tych waszych "dyskusjach", nawet przez chwilę nie przyszło mi do głowy, żeby kończyć!!!!!! Boks to całe moje życie i czasami tak jest, że jeden cios i koniec walki!! A szkoda, bo byłem najlepiej przygotowany jak pamiętam" - brzmi tekst krótkiego wpisu polskiego zawodnika wagi ciężkiej. To pierwsze tak naprawdę oficjalne odniesienie się do porażki i przyszłości.
To chyba jednoznacznie określa jak traktuje wszystkie "zalecenia" i "dobre rady" kontrowersyjny zawodnik, na którego wylała się ogromna fala hejtu. Większość nieprzychylnego mu środowiska bokserskiego, wręcz zażądała zakończenia kariery, "przejścia do KSW" czy różnego rodzaju innych pomysłów. Jednak zawodnik nie zamierza rezygnować.
Przypomnijmy, iż nie jest to pierwsza w karierze porażka Szpilki w karierze i potrafił się po nich odbudować. Najbardziej brutalnego nokautu zaznał w walce o pas mistrza świata WBC z Deontayem Wilderem w 2016 roku. W 2017 zaś został zbombardowany prze rodaka Adama Kownackiego serią ciosów. W 2014 przytrafił mu się pierwszy nokaut z Bryantem Jenningsem i choć nie był tak brutalny jak te z Wilderem czy Chisorą to jednak fakt jest faktem, że przyjął sporo mocnych uderzeń.
Czy Szpilka jest "wyboksowany" i rozbity? Wielu wskazuje na fakt, że nokautami i także walkami, gdzie leżał na deskach jak z Dominickiem Guinnem czy Mariuszem Wachem został mocno naruszony i Chisora to obnażył w sobotę w O2 Arena. Wielu ekspertów jak Janusz Pindera wskazywało, iż wzięcie walki z Chisorą było błędem. Wiedział też o tym promotor Andrzej Wasilewski, ale zawodnik wymusił na nim zgodę na ten pojedynek. Takie są okoliczności, plus fakt, że Szpilka wraz z trenerem Romanem Anuchinem wykonali kawał dobrej pracy i na tym budowano nadzieję na wygraną. Być może współpraca będzie kontynuowana, bowiem jasne było, że w rytmie przygotowań styl i szkołę Anuchina trudno będzie wdrożyć tak szybko. To będzie jasne być może już jutro, bowiem będziemy kontaktować się z trenerem, by zapytać o dalszą współpracę.
Artur Szpilka jak żaden inny pięściarz w Polsce potrafił sobie skupić uwagę mediów i kibiców. Plusem i minusem tej sytuacji, jest fakt, iż tę pozytywną i tę negatywną. Kibice nie mogą wybaczyć mu butnej postawy przed wieloma walkami a wielu lubi go za to, że bez kompleksów starał się dorównać światowej czołówce. Nie udało sie to na razie, ale wygląda na to, że jest za wcześnie by skreślać go kompletnie i chyba sam zawodnik ma takie odczucia. Zresztą trudno dziś sobie wyobrazić polski boks bez walk Szpilki. Powrót będzie niezwykle ciężki, ale nie takie cuda widział świat boksu.