Jon Jones vs. Daniel Cormier - analiza walki na UFC 182!
- Kategoria: Newsy
- Opublikowano: wtorek, 30, grudzień 2014
Już na otwarcie Nowego Roku, 3 stycznia 2015 roku organizacja UFC oferuje nam prawdziwy hit. Inaczej bowiem nie można określić starcia o pas mistrzowski w wadze półcięzkiej między Jonem Jonesem (20-1 MMA, 14-1 UFC) a Danielem Cormierem (15-0 MMA, 4-0 UFC) na UFC 182 w Las Vegas. Stawką jest nie tylko prymat w tej kategorii wagowej, ale również, choć bardziej umownie, o pozycje czołowego fightera MMA w ogóle.
Dodając do tego ogromną ilość ''złej krwi'', jakiej nie szczędzą sobie obaj zainteresowani, otrzymujemy prawdziwą mieszankę wybuchową. I te fajerwerki, na które liczymy nie będą tylko poprawinami po sylwestrowo-noworocznej zabawie, ale odrębną, potężną eksplozją w oktagonie!
Starcie dwóch ciemnoskórych wojowników ze Stanów Zjednoczonych już od wielu miesięcy rozgrzewa fanów MMA do czerwoności. Z jednej strony obaj sami o to należycie dbają, nie szczędząc sobie wzajemnych uwag, demonstrując typowy ''trash talking''. Z drugiej jednak chodzi przede wszystkim o to, iż skonfrontują się dwaj fenomenalni fighterzy, którzy łącznie mają na swoim koncie 35 zwycięstw i zaledwie jedną porażkę. Tę zanotował Jones w 2009 roku z Mattem Hamillem, ale po prawdzie, była to dyskwalifikacja, a nie wynik słabszej postawy.
Poniżej postaramy się wywnioskować, komu należy przyznawać większe szanse w tym pojedynku. Pamiętajmy, iż MMA jak mało który sport walki jest bardzo przewrotne i w mgnieniu oka sytuacja może ulec zmianie. Wobec tego nie oceniamy, który z zawodników jest bardziej wszechstronny i na tej podstawie nie wskazujemy zwycięzcy.
Stójka
Płaszczyzna, w której obaj mają wiele do zaoferowania. Ale obaj osiągają w niej sukcesy, bazując na innych czynnikach. I tak broniący tytułu Jones jest tutaj lepszy technicznie, a gama akcji, jakimi potrafi zaskoczyć jest doprawdy zdumiewająca. To fighter tak bardzo nieszablonowy, iż nie sposób przewidzieć czym może zaskoczyć. Bo oprócz standardowych technik dysponuje łokciami i to nawet z obrotu, a i jego kolana są silną bronią. I jest jeszcze jeden poważny argument po stronie ''Bonesa'' - jego niebotyczny zasięg ramion wynoszący dwa metry i dziesięć centrymetrów! Z takim orężem może skutecznie dystansować swojego rywala, który nie będąc w bliskim dystansie nie ma z Jonesem żadnych szans.
Cormier to także dobry striker, ale jego atutem jest przede wszystkim siła uderzenia. Pięści ma bowiem ciężkie, więc jeden celny cios może wyłączyć mistrzowi światło. Ale żeby tak się stało, musi się znaleźć przynajmniej w półdystansie. Kopać potrafi, ale nie tak dobrze jak uderzać, więc jeśli chodzi o zbliansowanie technik plus dla Jonesa. Ale i tak raczej nie należy oczekiwać, że zobaczymy ''DC'' wyprowadzającego często kopnięcia. Skoncentruje się na ulokowaniu jednego lub kombinacji dwóch, trzech uderzeń na szczęce oponenta, jego strategia na walkę w stójce będzie więc zapewne bardziej przewidywalna.
Zapasy
Obaj są wybornymi zapaśnikami, jednak nie można zapominać, iż przy całej wielkości Jonesa w tym elemencie, to Cormier jest byłym reprezentantem USA w tej dziedzinie na największych imprezach międzynarodowych, takich jak IO czy MŚ. Dość powiedzieć, iż w 2007 roku został brązowym medalistą światowego czempionatu. Dodając do tego ogromną siłę fizyczną jako naturalny zawodnik wagi ciężkiej może pokusić się o skuteczne obalenie niemal perfekcyjnego w sprawlu Jonesa.
Ten jak do tej pory dawał się obalić jedynie Alexandrowi Gustafssonowi, ale nie ukrywajmy, Cormier jest o wiele lepszym zapaśnikiem od Szweda. Walka walce nie równa, poza tym MMA często weryfikuje teoretyczne dywagacje w kwestii wyższości jednego zawodnika nad drugim w danym obszarze. Ale nawet jak Cormier dopnie swego, nie musi to dla niego oznaczać sielanki w parterze, o czym poniżej.
Parter
Ta płaszczyzna będzie obecna w tej konfrontacji chyba głównie wtedy, gdy starania o przeniesienie jej do parteru podejmie starszy z Amerykanów. Cormier to przede wszystkim mocne ground and pound, ale i przyzwoite poddania. W jego przypadku gdy będzie walczyć z góry, wszystko powinno być dobrze. Lecz gdy znajdzie się na plecach, z miejsca może stać się bezradny niczym chrabąszcz.
Podobny problem raczej nie grozi Jonesowi, który jest w gardzie aktywny, potrafi zaskoczyć próbą poddania i szuka okazji na zmianę pozycji. Aczkolwiek ''Bones'' w defensywie to rzadki obrazek, więcej można powiedzieć o jego ofensywie. A tu, podobnie jak Cormier potrafi bezlitośnie obijać oponenta, dodając do tego łokcie. Jest także coraz lepszy w aspektach BJJ, dzięki czemu już kilkukrotnie zwyciężał przez techniki kończące. Jego mocną stroną są zwłaszcza gilotyny.
Kondycja
Doświadczenie z walk dłuższych niż trzyrundowe zdecydowanie przemawia na korzyść Jonesa. 27-latek w sumie już pięciokrotnie rywalizował na tym wydłużonym dystansie i w dwóch przypadkach był w stanie wygrywać przed czasem właśnie w tych tzw. ''mistrzowskich rundach''. Znamienny jest też przykład niesamowitej potyczki z Gustafssonem. Szwed przez trzy i pół rundy radził sobie wybornie, lecz wówczas wyższy bieg włączył Jones, a jego tempa Gustafsson już nie potrafił wytrzymać i tak naprawdę do końcowej syreny walczył wyłącznie o przetrwanie i nieroztrwonienie zaliczki z wcześniejszych rund. Dlatego też to przy Jonesie wciąż jest tytuł mistrzowski. Ostatnia pięciorundówka z Teixeirą także podkreśliła w zasadzie niezniszczalną kondycję czempiona.
Cormier tylko raz przewalczył pięć rund, z Joshem Barnettem, ale nie pozostawił złudzeń co do swojej wyższości. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, iż było to starcie w wadze ciężkiej. Niewiadomo, jak zareaguje zmęczony potężnym zbijaniem wagi organizm 35-latka na ogromny wysiłek, jakim z pewnością będzie rywalizacja z Jonesem, a tym bardziej powyżej trzeciej rundy. Przez trzy niemal pełne rundy z Hendersonem wyglądał bardzo dobrze, ale kaliber wyzwania tym razem jest znacznie wyższy, poza tym wówczas ''DC'' stoczył bardzo jednostronny bój.
Czynniki dodatkowe
Czy można powiedzieć, iż atutem Cormiera jest to, iż nie ciąży na nim presja? Chyba nie, gdyż jest fighterem niepokonanym w MMA, więc oczekuje się od niego, że rzuci rękawice i przeciwstawi się dominującemu w kategorii półciężkiej Jonesowi. Ale na pewno ma mniej do stracenia. Jeśli nie ulegnie gabarytom rywala i nawet mimo konsekwentnego punktowania ze strony mistrza nie zwątpi w powodzenie swojej misji, mając w zanadrzu argumenty bokserskie i zapaśnicze, może wyjść z oktagonu, po dużych męczarniach, jako zwycięzca.
Jones jednak sprawia wrażenie gościa, którego nikt i nic nie może zaskoczyć. No, może poza Gustafssonem. Zna swoją wartość i nie pozwala, by w jego umysł wkradło się rozluźnienie. Mentalnie jest bardzo silny, co wynika z jego umiejętności podpartych ciężką, tytaniczną pracą. Można więc powiedzieć, że na tę pewność siebie zapracował równie ciężko, jak na swój arsenał technik. Ale chyba każdy byłby przeświadczony o swojej wielkości, mając na rozkładzie chociażby '"Rampage'a'', Machidę, Belforta czy Gustafssona, z rzadka natrafiając na kłopoty, stając w szranki z takimi tuzami. Pytanie tylko, czy ta pewność siebie w pewnym momencie nie stanie się jego największym wrogiem?
Podsumowanie
Naszym zdaniem większe szanse na sukces należy przyznawać Jonowi Jonesowi. To zawodnik, jakiego być może długo nie będzie nam dane oglądać w MMA. Szybki, precyzyjny, świetnie wyszkolony technicznie, a przy tym ma z czego uderzyć. Dwa-trzy zwycięstwa i prawdopodobnie pójdzie szukać nowych wyzwań w wadze ciężkiej. Zanim jednak do tego dojdzie, zrobi wszystko co w jego mocy, by raz na zawsze pokazać wszystkim, że w wadze do 93 kg nie ma sobie równych. Cormier łatwo się nie podda, może nawet mieć swoje lepsze momenty, lecz według nas ostatecznie zanotuje swoją pierwszą porażkę. Być może w trzeciej lub czwartej rundzie.
Nasz typ: Jon Jones wygra przez (T)KO
A Twoim zdaniem kto zwycięży w pojedynku Jones vs Cormier na UFC 182?
Możesz wytypować TUTAJ!
Analizował: Mariusz Klubiński
Dodając do tego ogromną ilość ''złej krwi'', jakiej nie szczędzą sobie obaj zainteresowani, otrzymujemy prawdziwą mieszankę wybuchową. I te fajerwerki, na które liczymy nie będą tylko poprawinami po sylwestrowo-noworocznej zabawie, ale odrębną, potężną eksplozją w oktagonie!
Starcie dwóch ciemnoskórych wojowników ze Stanów Zjednoczonych już od wielu miesięcy rozgrzewa fanów MMA do czerwoności. Z jednej strony obaj sami o to należycie dbają, nie szczędząc sobie wzajemnych uwag, demonstrując typowy ''trash talking''. Z drugiej jednak chodzi przede wszystkim o to, iż skonfrontują się dwaj fenomenalni fighterzy, którzy łącznie mają na swoim koncie 35 zwycięstw i zaledwie jedną porażkę. Tę zanotował Jones w 2009 roku z Mattem Hamillem, ale po prawdzie, była to dyskwalifikacja, a nie wynik słabszej postawy.
Poniżej postaramy się wywnioskować, komu należy przyznawać większe szanse w tym pojedynku. Pamiętajmy, iż MMA jak mało który sport walki jest bardzo przewrotne i w mgnieniu oka sytuacja może ulec zmianie. Wobec tego nie oceniamy, który z zawodników jest bardziej wszechstronny i na tej podstawie nie wskazujemy zwycięzcy.
Stójka
Płaszczyzna, w której obaj mają wiele do zaoferowania. Ale obaj osiągają w niej sukcesy, bazując na innych czynnikach. I tak broniący tytułu Jones jest tutaj lepszy technicznie, a gama akcji, jakimi potrafi zaskoczyć jest doprawdy zdumiewająca. To fighter tak bardzo nieszablonowy, iż nie sposób przewidzieć czym może zaskoczyć. Bo oprócz standardowych technik dysponuje łokciami i to nawet z obrotu, a i jego kolana są silną bronią. I jest jeszcze jeden poważny argument po stronie ''Bonesa'' - jego niebotyczny zasięg ramion wynoszący dwa metry i dziesięć centrymetrów! Z takim orężem może skutecznie dystansować swojego rywala, który nie będąc w bliskim dystansie nie ma z Jonesem żadnych szans.
Cormier to także dobry striker, ale jego atutem jest przede wszystkim siła uderzenia. Pięści ma bowiem ciężkie, więc jeden celny cios może wyłączyć mistrzowi światło. Ale żeby tak się stało, musi się znaleźć przynajmniej w półdystansie. Kopać potrafi, ale nie tak dobrze jak uderzać, więc jeśli chodzi o zbliansowanie technik plus dla Jonesa. Ale i tak raczej nie należy oczekiwać, że zobaczymy ''DC'' wyprowadzającego często kopnięcia. Skoncentruje się na ulokowaniu jednego lub kombinacji dwóch, trzech uderzeń na szczęce oponenta, jego strategia na walkę w stójce będzie więc zapewne bardziej przewidywalna.
Zapasy
Obaj są wybornymi zapaśnikami, jednak nie można zapominać, iż przy całej wielkości Jonesa w tym elemencie, to Cormier jest byłym reprezentantem USA w tej dziedzinie na największych imprezach międzynarodowych, takich jak IO czy MŚ. Dość powiedzieć, iż w 2007 roku został brązowym medalistą światowego czempionatu. Dodając do tego ogromną siłę fizyczną jako naturalny zawodnik wagi ciężkiej może pokusić się o skuteczne obalenie niemal perfekcyjnego w sprawlu Jonesa.
Ten jak do tej pory dawał się obalić jedynie Alexandrowi Gustafssonowi, ale nie ukrywajmy, Cormier jest o wiele lepszym zapaśnikiem od Szweda. Walka walce nie równa, poza tym MMA często weryfikuje teoretyczne dywagacje w kwestii wyższości jednego zawodnika nad drugim w danym obszarze. Ale nawet jak Cormier dopnie swego, nie musi to dla niego oznaczać sielanki w parterze, o czym poniżej.
Parter
Ta płaszczyzna będzie obecna w tej konfrontacji chyba głównie wtedy, gdy starania o przeniesienie jej do parteru podejmie starszy z Amerykanów. Cormier to przede wszystkim mocne ground and pound, ale i przyzwoite poddania. W jego przypadku gdy będzie walczyć z góry, wszystko powinno być dobrze. Lecz gdy znajdzie się na plecach, z miejsca może stać się bezradny niczym chrabąszcz.
Podobny problem raczej nie grozi Jonesowi, który jest w gardzie aktywny, potrafi zaskoczyć próbą poddania i szuka okazji na zmianę pozycji. Aczkolwiek ''Bones'' w defensywie to rzadki obrazek, więcej można powiedzieć o jego ofensywie. A tu, podobnie jak Cormier potrafi bezlitośnie obijać oponenta, dodając do tego łokcie. Jest także coraz lepszy w aspektach BJJ, dzięki czemu już kilkukrotnie zwyciężał przez techniki kończące. Jego mocną stroną są zwłaszcza gilotyny.
Kondycja
Doświadczenie z walk dłuższych niż trzyrundowe zdecydowanie przemawia na korzyść Jonesa. 27-latek w sumie już pięciokrotnie rywalizował na tym wydłużonym dystansie i w dwóch przypadkach był w stanie wygrywać przed czasem właśnie w tych tzw. ''mistrzowskich rundach''. Znamienny jest też przykład niesamowitej potyczki z Gustafssonem. Szwed przez trzy i pół rundy radził sobie wybornie, lecz wówczas wyższy bieg włączył Jones, a jego tempa Gustafsson już nie potrafił wytrzymać i tak naprawdę do końcowej syreny walczył wyłącznie o przetrwanie i nieroztrwonienie zaliczki z wcześniejszych rund. Dlatego też to przy Jonesie wciąż jest tytuł mistrzowski. Ostatnia pięciorundówka z Teixeirą także podkreśliła w zasadzie niezniszczalną kondycję czempiona.
Cormier tylko raz przewalczył pięć rund, z Joshem Barnettem, ale nie pozostawił złudzeń co do swojej wyższości. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, iż było to starcie w wadze ciężkiej. Niewiadomo, jak zareaguje zmęczony potężnym zbijaniem wagi organizm 35-latka na ogromny wysiłek, jakim z pewnością będzie rywalizacja z Jonesem, a tym bardziej powyżej trzeciej rundy. Przez trzy niemal pełne rundy z Hendersonem wyglądał bardzo dobrze, ale kaliber wyzwania tym razem jest znacznie wyższy, poza tym wówczas ''DC'' stoczył bardzo jednostronny bój.
Czynniki dodatkowe
Czy można powiedzieć, iż atutem Cormiera jest to, iż nie ciąży na nim presja? Chyba nie, gdyż jest fighterem niepokonanym w MMA, więc oczekuje się od niego, że rzuci rękawice i przeciwstawi się dominującemu w kategorii półciężkiej Jonesowi. Ale na pewno ma mniej do stracenia. Jeśli nie ulegnie gabarytom rywala i nawet mimo konsekwentnego punktowania ze strony mistrza nie zwątpi w powodzenie swojej misji, mając w zanadrzu argumenty bokserskie i zapaśnicze, może wyjść z oktagonu, po dużych męczarniach, jako zwycięzca.
Jones jednak sprawia wrażenie gościa, którego nikt i nic nie może zaskoczyć. No, może poza Gustafssonem. Zna swoją wartość i nie pozwala, by w jego umysł wkradło się rozluźnienie. Mentalnie jest bardzo silny, co wynika z jego umiejętności podpartych ciężką, tytaniczną pracą. Można więc powiedzieć, że na tę pewność siebie zapracował równie ciężko, jak na swój arsenał technik. Ale chyba każdy byłby przeświadczony o swojej wielkości, mając na rozkładzie chociażby '"Rampage'a'', Machidę, Belforta czy Gustafssona, z rzadka natrafiając na kłopoty, stając w szranki z takimi tuzami. Pytanie tylko, czy ta pewność siebie w pewnym momencie nie stanie się jego największym wrogiem?
Podsumowanie
Naszym zdaniem większe szanse na sukces należy przyznawać Jonowi Jonesowi. To zawodnik, jakiego być może długo nie będzie nam dane oglądać w MMA. Szybki, precyzyjny, świetnie wyszkolony technicznie, a przy tym ma z czego uderzyć. Dwa-trzy zwycięstwa i prawdopodobnie pójdzie szukać nowych wyzwań w wadze ciężkiej. Zanim jednak do tego dojdzie, zrobi wszystko co w jego mocy, by raz na zawsze pokazać wszystkim, że w wadze do 93 kg nie ma sobie równych. Cormier łatwo się nie podda, może nawet mieć swoje lepsze momenty, lecz według nas ostatecznie zanotuje swoją pierwszą porażkę. Być może w trzeciej lub czwartej rundzie.
Nasz typ: Jon Jones wygra przez (T)KO
A Twoim zdaniem kto zwycięży w pojedynku Jones vs Cormier na UFC 182?
Możesz wytypować TUTAJ!
Analizował: Mariusz Klubiński