Jerome Le Banner pokonuje Luciana Danilencu w rodzinnym Hawrze!
- Kategoria: Newsy
- Opublikowano: sobota, 31, maj 2014
Datę 30 maja 2014 roku z pewnością bardzo mile będzie wspominać Jerome Le Banner (78-22-2). Francuska legenda Kickboxingu wygrała bowiem wówczas pojedynek o pas organizacji ISKA w wadze ciężkiej i to przed własną publicznością.
A to dlatego, gdyż gala Final Fight – Retour aux sources odbywała się w rodzinnym mieście ‘’Geronimo’’, a więc w Hawrze. Uwielbienie dla lokalnego bohatera w hali Docks Oceane było widać, słychać i czuć. Atmosferę wielkiego święta miało dopełnić jego zwycięstwo.
Jego przeciwnik, Lucian Danilencu (30-11-2) był tylko dodatkiem do widowiska, toczonego pod dyktando jednego aktora. Le Banner bardzo dużo kopał, były zarówno lowkicki i kopnięcia na korpus z jego strony, które coraz bardziej osłabiały rumuńsko-włoskiego zawodnika. O ile pierwszą rundę trenujący w Turynie fighter przetrwał jeszcze w nienajgorszej kondycji, o tyle od początku drugiej zaczęła się jego egzekucja. Słabym punktem Danilencu okazał się być jego korpus, który to Francuz regularnie atakował. Najpierw zanotował dwa liczenia po middlekickach, a walkę zakończył prawym hakiem.
Tak więc wszyscy byli zadowoleni, no może za wyjątkiem obozu Danilencu. Publiczność eksplodowała z radości, a JLB podziękował jej za wspaniały doping. Zawodnik, który w grudniu skończy 42 lata może i nie jest już w najwyższej formie, a jego przeciwnik to o wiele niższa półka, ale zawsze miło jest zobaczyć, jak jeden z największych ambasadorów Kickboxingu ostatnich dwóch dekad odnosi tak przekonywujące zwycięstwo.
A to dlatego, gdyż gala Final Fight – Retour aux sources odbywała się w rodzinnym mieście ‘’Geronimo’’, a więc w Hawrze. Uwielbienie dla lokalnego bohatera w hali Docks Oceane było widać, słychać i czuć. Atmosferę wielkiego święta miało dopełnić jego zwycięstwo.
Jego przeciwnik, Lucian Danilencu (30-11-2) był tylko dodatkiem do widowiska, toczonego pod dyktando jednego aktora. Le Banner bardzo dużo kopał, były zarówno lowkicki i kopnięcia na korpus z jego strony, które coraz bardziej osłabiały rumuńsko-włoskiego zawodnika. O ile pierwszą rundę trenujący w Turynie fighter przetrwał jeszcze w nienajgorszej kondycji, o tyle od początku drugiej zaczęła się jego egzekucja. Słabym punktem Danilencu okazał się być jego korpus, który to Francuz regularnie atakował. Najpierw zanotował dwa liczenia po middlekickach, a walkę zakończył prawym hakiem.
Tak więc wszyscy byli zadowoleni, no może za wyjątkiem obozu Danilencu. Publiczność eksplodowała z radości, a JLB podziękował jej za wspaniały doping. Zawodnik, który w grudniu skończy 42 lata może i nie jest już w najwyższej formie, a jego przeciwnik to o wiele niższa półka, ale zawsze miło jest zobaczyć, jak jeden z największych ambasadorów Kickboxingu ostatnich dwóch dekad odnosi tak przekonywujące zwycięstwo.