UFC 156 Aldo vs Edgar: podsumowanie gali! Wyniki!
- Kategoria: Wyniki Świat
- Opublikowano: niedziela, 03, luty 2013
W sobotę w nocy z 2 na 3 lutego w Las Vegas w stanie Nevada, dominująca na świecie organizacja Ultimate Fighting Championschip przeprowadziła kolejny event MMA, jakim była gala UFC 156 "Aldo vs Edgar". Tym razem w hali Mandalay Bay Events Center poza nielicznymi walkami widzowie nie doczekali się spodziewanych emocji. Nominalnie głównym wydarzeniem była walka o pas mistrza UFC w wadze piórkowej (66 kg). Obrońca pasa Brazylijczyk Jose Aldo (22-1 MMA, 4-0 UFC) zmierzył się z byłym mistrzem wagi lekkiej Frankie Edgarem (14-4-1 MMA, 9-4-1 UFC) z USA, który zmienił kategorię i stał się od razu debiutującym pretendentem.
Co by nie mówiła propaganda i reklama, pojedynek nie był porywającym widowiskiem dla widzów zakochanych w nokautach, poddaniach czy choćby twardych wymianach. Aldo zwyciężył w nim prezentując to co zawsze, czyli defensywny styl i punktowanie błędów rywala. Górował tym nad Amerykaninem i przez całe pięć rund miał się na baczności kontrując i broniąc akcje Edgara, który starał się być kreatywny przez cały czas i był w natarciu. Niestety defensywa Jose tego wieczora nie zawiodła i mistrz kunktatorskiego stylu znów triumfował. UFC uznała to za "Walkę Wieczoru" i nagrodziła bonusem 50 tysięcy dolarów dla obu zawodników. Nie są to najwyższe stawki, bo bywało, że uczestnicy "Fight Of The Night" w Las Vegas, gdzie znajduje się siedziba UFC dostawali i po 110 tysięcy. Tym razem jednak kwota zdecydowanie przystawała do jakości. Aldo czwarty raz obronił pas mistrza i zabetonował scenę wagi piórkowej zabijając rywalizację. Robi to skutecznie, ale mało efektownie i to jest główne zastrzeżenie, by już teraz porównywać go do największych postaci MMA jak Anderson Silva. Aldo jednak ma dopiero 26 lat, co na MMA jest bardzo młodym wiekiem i kolejne możliwości są jeszcze przed nim.
Bardzo słaby pojedynek był udziałem byłego mistrza Pride Antonio Rogerio Nogueira (21-5 MMA, 4-2 UFC) i byłego mistrza UFC Rashada Evansa (17-3-1 MMA, 12-3-1 UFC). Obaj zawodnicy wagi półciężkiej to już legendarne postacie młodego sportu. Brazylijczyk to mniejszy z pary braci bliźniaków z Rio De Janeiro. Obaj są liderami i wizytówkami brazylijskiego MMA niemal na równi z familią Gracie, twórców BJJ i prekursorów tego sportu. Z kolei Evans w UFC toczył szesnasty pojedynek, będąc już mistrzem i niedawnym pretendentem. Obaj nie podejmowali ryzyka zamieniając się w pięściarzy podczas całej walki a publiczność nudziła się setnie. Dłuższy zasięg rąk miał Nogueira i chyba on trafił kilka razy więcej. Stąd sędziowie mieli trudne zadanie. Wygrał Nogueira, ale w takim stylu daleko nie zajedzie. Obaj nie grzeszyli kreatywnością w tej walce i chyba kierownictwo UFC jako dobry zakład pracy, powinno odbyć z nimi rozmowę dyscyplinującą. Obijający się, mało odważny pracownik nie jest mile widziany w każdej firmie.
Największe emocje gali związane były z największą wagą zawodników. Oczywiście chodzi o szeroko reklamowany pojedynek Brazyliczyka Antonio Silvy (18-4 MMA, 2-1 UFC) i powracającego z banicji dopingowej Alistaira Overeem (36-12 MMA, 1-1 UFC) z Holandii. To był prawdziwy main event gali. Epopeja z dopingiem Holendra jest w świecie MMA, nie mniej znana niż historia z Armstronga z kolarstwa. Dodatkowo przed pojedynkiem nazywany "Demolition Man" były mistrz kickboxerskiej K-1, Strikeforce i japońskiej Dream - napompował się butą nie mniej niż sterydami, gdy złapano go na 14 krotnie podwyższonej normie podczas badań antydopingowych. Lekceważące słowa i gesty wobec rywala, miały być taką amerykańską prowokacją nowej wersji Alistaira, który tak jak Rashad Evans, należy do grupy Blackzillians. Porażki ich obu świadczą, że chyba nie do końca w teamie wszystko funkcjonuje należycie. Dodatkowo przed galą chyba w ramach nagrody za pozytywny wynik obiecano mu walkę o pas z Cainem Velasquezem, bo inaczej trudno to wytłumaczyć ze strony organizacji chwalącej się walką z dopingiem.
W zasadzie nie było fachowca, który dawałby wielkie szanse Brazylijczykowi, jakby zapominając, że to właśnie on potrafił pokonać jako drugi przedstawiciel Kraju Kawy po Fabricio Werdumie, słynnego Fiodora Emelianenko. Overeem nie jest Emelianenką i ta walka pokazała, że w dużej części sporo mu do niego brakuje, choć lista osiągnięć sportowych była imponująca nie mniej niż u Rosjanina. Tyle, że osiągnięta była na przysłowiowej "koninie", która od wczoraj obśmiewana jest w całym internecie. Holender twierdzący, że muskulatura jest wynkiem diety złożonej z końskiego mięsa, teraz poczuje smak jaki niesie porażka a pokaz buty zostanie mu zwrócony w dwójnasób.
W pojedynku na początku obaj poruszali się bardzo niemrawo. Silva wydawał się być wystraszony pewnością siebie Overema i był uważny w obronie. Holender jak na zawodnika Kickboxingu zatracił gdzieś swoje walory i nie potrafił wolnego rywala rozbić uderzeniami. Miał co prawda więcej trafień, ale technicznie nie były najlepszej jakości. W drugiej rundzie Overeme obalił Silvę, efektownym rzutem i trzymał na plecach niemal do końca jej. Nie potrafił nic sensownego jednak zdziałać i Silva wstał na 30 sekund przed końcem a dodatkowo zaatakował i chyba wyczuł, że sztucznie pompowane mięśnie rywala zużyły za dużo tlenu. Overeem równo lub nawet po gongu dołożył mu jeszcze dość złośliwie łokciem i to było wszystko na co go było stać tego wieczora.
Po wznowieniu w trzecim starciu, Silva postawił wszystko na jedną kartę. Atak seriami ciosów przyparł do siatki Overeema i z kilkunastu uderzeń kilka doszło celu. Holender zapoznał się z deskami, na których już dość długo nie był. Na to że mistrz K-1, przegra stawiało niewielu, ale chyba prawie nikt nie spodziewał się, że stanie się to w jego koronnej płaszczyźnie! Silva zaś triumfalnie wskoczył na siatkę, która jakimś cudem wytrzymała jego gabaryty. Ewidentnie był to brazylijski dzień w Las Vegas a Antonio nazywany "Pezao" lub z angielska "Big Foot", był bohaterem tego wieczora.
Dla Overeema to może być początek końca a na pewno koniec snu o szybkiej walce o pas. Teraz najpewniej spotka się z nielubianym przez siebie Juniorem Dos Santosem także z Brazylii i może to być walka o wszystko dla niego. Zresztą będzie miał nad czym myśleć, bo jak pokonać w stójce kogoś, kto jest o niebo lepszy w tej materii od Antonio Silvy? Alistair nie tylko tym musi się martwić, bo jeszcze czekają jego jak i Silvę badania antydopingowe po walce. Obaj nie byli święci w swojej karierze, ale nawet trudno sobie wyobrazić co byłoby, gdyby któryś miał pozytywny wynik. To jednak nie nasze zmartwienie a UFC.
Do brazylijskiego święta mocno także przyłożył się słynny parterowiec Demian Maia (18-4 MMA, 9-4 UFC), który pokonał na punkty nie byle kogo bo samego Jona Fitch (24-5-1 MMA, 14-3-1 UFC), który niegdyś w wadze półśredniej był numerem dwa po słynnym GSP i nadal należy do czołówki swojej kategorii. Maia pokonał Fitcha a zapowiadana jako "najnudniejsza walka stulecia" batalia była dość ciekawa z grapplingowego punktu widzenia. Maia był lepszy w tej walce i w zasadzie wygrał zdecydowanie każdą z rund. On również był w przeszłości pretendentem, ale w wadze średniej. Kto wie czy po tej wygranej nie znajdzie się na liście zawodników przymierzanych do walki o pas.
Cenne zwycięstwo zanotował Joseph Benavidez (17-3 MMA, 4-1 UFC), który we wrześniu 2012 przegrał nieznacznie z mistrzem wagi muszej Johnsonem a teraz pokonał na punkty jego niedawnego oponenta Iana McCalla (11-4-1 MMA, 0-2-1 UFC). Ta wygrana może także dać mu szybką szansę na rewanż i nie będzie on w nim bez szans.
Poza główną katą wyróżnili się trzej zawodnicy. Evan Dunham (14-3 MMA, 7-3 UFC) pokonał Gleisona Tibau (26-9 MMA, 11-7 UFC) i dokonał jedynego wyłomu w pojedynkach amerykańsko - brazylijskich na rzecz USA. Tyron Woodley (11-1 MMA, 1-0 UFC) błyskawicznie nokautując Jaya Hierona (23-7 MMA, 0-4 UFC) zaliczył udany debiut po karierze w Strikeforce i wystawił dobre świadectwo byłej organizacji. Także Bobby Green (20-5 MMA, 1-0 UFC), poddając Jacoba Volkmanna (15-4 MMA, 6-4 UFC) pokazał, że w Strikeforce talentów nie brakowało. Za swój wyczyn otrzymał bonus 50 tysięcy za "Poddanie Wieczoru". Galę obejrzało 10,275 widzów, którzy wnieśli do kas kwotę 2 mln 437 tysięcy dolarów.
Komplet wyników:
Walki eliminacyjne
135 lbs.: Francisco Rivera (USA) pokonał Edwina Figueroa (USA) przez TKO w 2 rundzie (4:20 min)
135 lbs.: Dustin Kimura (USA) pokonał Chico Camusa (USA) przez poddanie (duszenie zza pleców) w 3 rundzie (1:50 min)
155 lbs.: IsaacaVallie-Flagg (USA) pokonał Yves Edwards (USA) przez niejednogłośną decyzję 2-1 (29-28 x2, 28-29)
155 lbs.: Bobby Green (USA) pokonał Jacoba Volkmanna (USA) przez poddanie (duszenie zza pleców) w 3 rundzie (4:25 min)
170 lbs.: Tyron Woodley (USA) pokonał Jay Hieron (USA) przez KO (uderzenia) w 1 rundzie (0:36 min)
155 lbs.: Evan Dunham (USA) pokonał Gleisona Tibau (Brazylia) przez niejednogłośną decyzję 2-1 (29-28, 28-29, 29-28)
Główna karta
125 lbs.: Joseph Benavidez (USA) pokonał Iana McCalla (USA) przez decyzję 3-0 (29-28, 29-28, 29-28)
170 lbs.: Demian Maia (Brazylia) pokonał Jona Fitcha (USA) przez decyzję 3-0 (30-27, 30-27, 30-27)
265 lbs.: Antonio Silva (Brazylia) pokonał Alistaira Overeema (Holandia) przez TKO (uderzenia) w 3 rundzie (0:25 min)
205 lbs.: Antonio Rogerio Nogueira (Brazylia) pokonał Rashada Evansa (USA) przez decyzję 3-0 (29-28, 29-28, 29-28)
Main event
145 lbs.: Jose Aldo (Brazylia) pokonał Frankie Edgara (USA) przez decyzję 3-0 (49-46, 49-46, 48-47)
Co by nie mówiła propaganda i reklama, pojedynek nie był porywającym widowiskiem dla widzów zakochanych w nokautach, poddaniach czy choćby twardych wymianach. Aldo zwyciężył w nim prezentując to co zawsze, czyli defensywny styl i punktowanie błędów rywala. Górował tym nad Amerykaninem i przez całe pięć rund miał się na baczności kontrując i broniąc akcje Edgara, który starał się być kreatywny przez cały czas i był w natarciu. Niestety defensywa Jose tego wieczora nie zawiodła i mistrz kunktatorskiego stylu znów triumfował. UFC uznała to za "Walkę Wieczoru" i nagrodziła bonusem 50 tysięcy dolarów dla obu zawodników. Nie są to najwyższe stawki, bo bywało, że uczestnicy "Fight Of The Night" w Las Vegas, gdzie znajduje się siedziba UFC dostawali i po 110 tysięcy. Tym razem jednak kwota zdecydowanie przystawała do jakości. Aldo czwarty raz obronił pas mistrza i zabetonował scenę wagi piórkowej zabijając rywalizację. Robi to skutecznie, ale mało efektownie i to jest główne zastrzeżenie, by już teraz porównywać go do największych postaci MMA jak Anderson Silva. Aldo jednak ma dopiero 26 lat, co na MMA jest bardzo młodym wiekiem i kolejne możliwości są jeszcze przed nim.
Bardzo słaby pojedynek był udziałem byłego mistrza Pride Antonio Rogerio Nogueira (21-5 MMA, 4-2 UFC) i byłego mistrza UFC Rashada Evansa (17-3-1 MMA, 12-3-1 UFC). Obaj zawodnicy wagi półciężkiej to już legendarne postacie młodego sportu. Brazylijczyk to mniejszy z pary braci bliźniaków z Rio De Janeiro. Obaj są liderami i wizytówkami brazylijskiego MMA niemal na równi z familią Gracie, twórców BJJ i prekursorów tego sportu. Z kolei Evans w UFC toczył szesnasty pojedynek, będąc już mistrzem i niedawnym pretendentem. Obaj nie podejmowali ryzyka zamieniając się w pięściarzy podczas całej walki a publiczność nudziła się setnie. Dłuższy zasięg rąk miał Nogueira i chyba on trafił kilka razy więcej. Stąd sędziowie mieli trudne zadanie. Wygrał Nogueira, ale w takim stylu daleko nie zajedzie. Obaj nie grzeszyli kreatywnością w tej walce i chyba kierownictwo UFC jako dobry zakład pracy, powinno odbyć z nimi rozmowę dyscyplinującą. Obijający się, mało odważny pracownik nie jest mile widziany w każdej firmie.
Największe emocje gali związane były z największą wagą zawodników. Oczywiście chodzi o szeroko reklamowany pojedynek Brazyliczyka Antonio Silvy (18-4 MMA, 2-1 UFC) i powracającego z banicji dopingowej Alistaira Overeem (36-12 MMA, 1-1 UFC) z Holandii. To był prawdziwy main event gali. Epopeja z dopingiem Holendra jest w świecie MMA, nie mniej znana niż historia z Armstronga z kolarstwa. Dodatkowo przed pojedynkiem nazywany "Demolition Man" były mistrz kickboxerskiej K-1, Strikeforce i japońskiej Dream - napompował się butą nie mniej niż sterydami, gdy złapano go na 14 krotnie podwyższonej normie podczas badań antydopingowych. Lekceważące słowa i gesty wobec rywala, miały być taką amerykańską prowokacją nowej wersji Alistaira, który tak jak Rashad Evans, należy do grupy Blackzillians. Porażki ich obu świadczą, że chyba nie do końca w teamie wszystko funkcjonuje należycie. Dodatkowo przed galą chyba w ramach nagrody za pozytywny wynik obiecano mu walkę o pas z Cainem Velasquezem, bo inaczej trudno to wytłumaczyć ze strony organizacji chwalącej się walką z dopingiem.
W zasadzie nie było fachowca, który dawałby wielkie szanse Brazylijczykowi, jakby zapominając, że to właśnie on potrafił pokonać jako drugi przedstawiciel Kraju Kawy po Fabricio Werdumie, słynnego Fiodora Emelianenko. Overeem nie jest Emelianenką i ta walka pokazała, że w dużej części sporo mu do niego brakuje, choć lista osiągnięć sportowych była imponująca nie mniej niż u Rosjanina. Tyle, że osiągnięta była na przysłowiowej "koninie", która od wczoraj obśmiewana jest w całym internecie. Holender twierdzący, że muskulatura jest wynkiem diety złożonej z końskiego mięsa, teraz poczuje smak jaki niesie porażka a pokaz buty zostanie mu zwrócony w dwójnasób.
W pojedynku na początku obaj poruszali się bardzo niemrawo. Silva wydawał się być wystraszony pewnością siebie Overema i był uważny w obronie. Holender jak na zawodnika Kickboxingu zatracił gdzieś swoje walory i nie potrafił wolnego rywala rozbić uderzeniami. Miał co prawda więcej trafień, ale technicznie nie były najlepszej jakości. W drugiej rundzie Overeme obalił Silvę, efektownym rzutem i trzymał na plecach niemal do końca jej. Nie potrafił nic sensownego jednak zdziałać i Silva wstał na 30 sekund przed końcem a dodatkowo zaatakował i chyba wyczuł, że sztucznie pompowane mięśnie rywala zużyły za dużo tlenu. Overeem równo lub nawet po gongu dołożył mu jeszcze dość złośliwie łokciem i to było wszystko na co go było stać tego wieczora.
Po wznowieniu w trzecim starciu, Silva postawił wszystko na jedną kartę. Atak seriami ciosów przyparł do siatki Overeema i z kilkunastu uderzeń kilka doszło celu. Holender zapoznał się z deskami, na których już dość długo nie był. Na to że mistrz K-1, przegra stawiało niewielu, ale chyba prawie nikt nie spodziewał się, że stanie się to w jego koronnej płaszczyźnie! Silva zaś triumfalnie wskoczył na siatkę, która jakimś cudem wytrzymała jego gabaryty. Ewidentnie był to brazylijski dzień w Las Vegas a Antonio nazywany "Pezao" lub z angielska "Big Foot", był bohaterem tego wieczora.
Dla Overeema to może być początek końca a na pewno koniec snu o szybkiej walce o pas. Teraz najpewniej spotka się z nielubianym przez siebie Juniorem Dos Santosem także z Brazylii i może to być walka o wszystko dla niego. Zresztą będzie miał nad czym myśleć, bo jak pokonać w stójce kogoś, kto jest o niebo lepszy w tej materii od Antonio Silvy? Alistair nie tylko tym musi się martwić, bo jeszcze czekają jego jak i Silvę badania antydopingowe po walce. Obaj nie byli święci w swojej karierze, ale nawet trudno sobie wyobrazić co byłoby, gdyby któryś miał pozytywny wynik. To jednak nie nasze zmartwienie a UFC.
Do brazylijskiego święta mocno także przyłożył się słynny parterowiec Demian Maia (18-4 MMA, 9-4 UFC), który pokonał na punkty nie byle kogo bo samego Jona Fitch (24-5-1 MMA, 14-3-1 UFC), który niegdyś w wadze półśredniej był numerem dwa po słynnym GSP i nadal należy do czołówki swojej kategorii. Maia pokonał Fitcha a zapowiadana jako "najnudniejsza walka stulecia" batalia była dość ciekawa z grapplingowego punktu widzenia. Maia był lepszy w tej walce i w zasadzie wygrał zdecydowanie każdą z rund. On również był w przeszłości pretendentem, ale w wadze średniej. Kto wie czy po tej wygranej nie znajdzie się na liście zawodników przymierzanych do walki o pas.
Cenne zwycięstwo zanotował Joseph Benavidez (17-3 MMA, 4-1 UFC), który we wrześniu 2012 przegrał nieznacznie z mistrzem wagi muszej Johnsonem a teraz pokonał na punkty jego niedawnego oponenta Iana McCalla (11-4-1 MMA, 0-2-1 UFC). Ta wygrana może także dać mu szybką szansę na rewanż i nie będzie on w nim bez szans.
Poza główną katą wyróżnili się trzej zawodnicy. Evan Dunham (14-3 MMA, 7-3 UFC) pokonał Gleisona Tibau (26-9 MMA, 11-7 UFC) i dokonał jedynego wyłomu w pojedynkach amerykańsko - brazylijskich na rzecz USA. Tyron Woodley (11-1 MMA, 1-0 UFC) błyskawicznie nokautując Jaya Hierona (23-7 MMA, 0-4 UFC) zaliczył udany debiut po karierze w Strikeforce i wystawił dobre świadectwo byłej organizacji. Także Bobby Green (20-5 MMA, 1-0 UFC), poddając Jacoba Volkmanna (15-4 MMA, 6-4 UFC) pokazał, że w Strikeforce talentów nie brakowało. Za swój wyczyn otrzymał bonus 50 tysięcy za "Poddanie Wieczoru". Galę obejrzało 10,275 widzów, którzy wnieśli do kas kwotę 2 mln 437 tysięcy dolarów.
Komplet wyników:
Walki eliminacyjne
135 lbs.: Francisco Rivera (USA) pokonał Edwina Figueroa (USA) przez TKO w 2 rundzie (4:20 min)
135 lbs.: Dustin Kimura (USA) pokonał Chico Camusa (USA) przez poddanie (duszenie zza pleców) w 3 rundzie (1:50 min)
155 lbs.: IsaacaVallie-Flagg (USA) pokonał Yves Edwards (USA) przez niejednogłośną decyzję 2-1 (29-28 x2, 28-29)
155 lbs.: Bobby Green (USA) pokonał Jacoba Volkmanna (USA) przez poddanie (duszenie zza pleców) w 3 rundzie (4:25 min)
170 lbs.: Tyron Woodley (USA) pokonał Jay Hieron (USA) przez KO (uderzenia) w 1 rundzie (0:36 min)
155 lbs.: Evan Dunham (USA) pokonał Gleisona Tibau (Brazylia) przez niejednogłośną decyzję 2-1 (29-28, 28-29, 29-28)
Główna karta
125 lbs.: Joseph Benavidez (USA) pokonał Iana McCalla (USA) przez decyzję 3-0 (29-28, 29-28, 29-28)
170 lbs.: Demian Maia (Brazylia) pokonał Jona Fitcha (USA) przez decyzję 3-0 (30-27, 30-27, 30-27)
265 lbs.: Antonio Silva (Brazylia) pokonał Alistaira Overeema (Holandia) przez TKO (uderzenia) w 3 rundzie (0:25 min)
205 lbs.: Antonio Rogerio Nogueira (Brazylia) pokonał Rashada Evansa (USA) przez decyzję 3-0 (29-28, 29-28, 29-28)
Main event
145 lbs.: Jose Aldo (Brazylia) pokonał Frankie Edgara (USA) przez decyzję 3-0 (49-46, 49-46, 48-47)