Zawodnicy i organizacje MMA na całym świecie wsparły akcję Black Lives Matter
- Kategoria: Newsy
- Opublikowano: środa, 03, czerwiec 2020
We wtorek 2-go czerwca cały Instagram a także konta zawodnikówm, trenerów i ludzi związanych MMA zalała fala czarnych kwadratów z podpisem Black Lives Matter oraz hasztagów #BlackoutTuesday, oraz #BlackoutDay2020. Oczywiście jasne jest, że nie była to akcja związana z MMA, ale wielkie postacie tego świata dały wyraz swoje wsparcia i frustracji związanej ze śmiercią George'a Floyda, czarnoskórego Amerykanina brutalnie zaduszonego przez trzech policjantów i biernej postawie czwartego w dniu 26 maja w Minneapolis w USA.
Brutalność i śmierć wywołała wściekłość, która przerodziła się w niekontrolowane zamieszki, rabunki i podpalenia sklepów, samochodów i innych obiektów. Sprawy wymknęły się spod kontroli i dopiero wtorek w USA przyniósł jakie takie uspokojenie nastrojów a sceny grozy w miarę ustały w większości miast, przekształcając się w pokojowe demonstracje. W 75 miast doszło do potężnych rozruchów, które wymagają analizy i już są analizowane w USA.
Oliwy do ognia co rusz dolewał prezydent USA, który kompletnie pogubił się jako szef administracji i szef państwa. Wyszukiwał mitycznych wrogów w rodzaju lewicowej Antify, która chyba nie oczekiwała, aż takiego prezentu w postaci promocji z ust, było nie było prezydenta najpotężniejszego państwa na świecie, którego imperium zachwiała, jeśli wierzyć jego twierdzeniom. Te twierdzenia po kolei obalali eksperci a kuriozum był fakt, że rzekome konto Antify na Twitterze było założone przez skrajnie prawicowy ruch American Identitarian Movement. Na nie powoływał się m.in. syn Donalda Trumpa.
To jednak odrębny temat. Główny jest taki, że większość sportowców w sportach walki zrozumiała, że stało się coś złego i dała temu wyraz. Środowisko nie jest jednolite, ale w tym wypadku w większości pokazało, że rozumie znaczenie tego co się wydarzyło. Całe organizacje jak Bellator MMA, PFL czy LFA wstawiły czarny kwadrat na swoich witrynach. Jak łatwo się domyślić, przy witrynie UFC zabrakło tego symbolu. Zabrakło go na koncie prezesa Dana White czy lubiącego poruszać sprawy społeczne Joe Rogana. Tych koniukturalnych dylematów nie miał za to Bruce Buffer i wstawił czarny symbol podobnie jak cała rzesza brazylijskich fighterów włącznie z największą rodziną Gracie - twórców Brazylijskiego Jiu-Jitsu. Nawet w dalekiej Nowej Zelandii, Israel Adesanya mistrz UFC w wadze średniej brał udział w demonstracji z poparciem Black Lives Matter.
U polskich zawodników akcja spotkała się z chłodnym przyjęciem. W zasadzie tylko Joanna Jędrzejczyk zareagowała na to i jej post zyskał kilkaście tysięcy polubień. Oczywiście nie zabrakło też krytycznych komentarzy "nadwiślańskich ekspertów ds. społecznych w USA", którzy nie omieszkali próbować wbić szpilkę mistrzyni. Na szczęście bez większego rezonansu. Jak zawsze niezawodny był w tym wypadku Norman Parke. "Stormin" na swoim koncie nie zapomniał wstawić czarnego kwadratu z poparciem. Oczywiście nie należy zapominać, że nie tylko "czarne życie jest ważne", ale każde. I to jest główne przesłanie.
Brutalność i śmierć wywołała wściekłość, która przerodziła się w niekontrolowane zamieszki, rabunki i podpalenia sklepów, samochodów i innych obiektów. Sprawy wymknęły się spod kontroli i dopiero wtorek w USA przyniósł jakie takie uspokojenie nastrojów a sceny grozy w miarę ustały w większości miast, przekształcając się w pokojowe demonstracje. W 75 miast doszło do potężnych rozruchów, które wymagają analizy i już są analizowane w USA.
Oliwy do ognia co rusz dolewał prezydent USA, który kompletnie pogubił się jako szef administracji i szef państwa. Wyszukiwał mitycznych wrogów w rodzaju lewicowej Antify, która chyba nie oczekiwała, aż takiego prezentu w postaci promocji z ust, było nie było prezydenta najpotężniejszego państwa na świecie, którego imperium zachwiała, jeśli wierzyć jego twierdzeniom. Te twierdzenia po kolei obalali eksperci a kuriozum był fakt, że rzekome konto Antify na Twitterze było założone przez skrajnie prawicowy ruch American Identitarian Movement. Na nie powoływał się m.in. syn Donalda Trumpa.
To jednak odrębny temat. Główny jest taki, że większość sportowców w sportach walki zrozumiała, że stało się coś złego i dała temu wyraz. Środowisko nie jest jednolite, ale w tym wypadku w większości pokazało, że rozumie znaczenie tego co się wydarzyło. Całe organizacje jak Bellator MMA, PFL czy LFA wstawiły czarny kwadrat na swoich witrynach. Jak łatwo się domyślić, przy witrynie UFC zabrakło tego symbolu. Zabrakło go na koncie prezesa Dana White czy lubiącego poruszać sprawy społeczne Joe Rogana. Tych koniukturalnych dylematów nie miał za to Bruce Buffer i wstawił czarny symbol podobnie jak cała rzesza brazylijskich fighterów włącznie z największą rodziną Gracie - twórców Brazylijskiego Jiu-Jitsu. Nawet w dalekiej Nowej Zelandii, Israel Adesanya mistrz UFC w wadze średniej brał udział w demonstracji z poparciem Black Lives Matter.
U polskich zawodników akcja spotkała się z chłodnym przyjęciem. W zasadzie tylko Joanna Jędrzejczyk zareagowała na to i jej post zyskał kilkaście tysięcy polubień. Oczywiście nie zabrakło też krytycznych komentarzy "nadwiślańskich ekspertów ds. społecznych w USA", którzy nie omieszkali próbować wbić szpilkę mistrzyni. Na szczęście bez większego rezonansu. Jak zawsze niezawodny był w tym wypadku Norman Parke. "Stormin" na swoim koncie nie zapomniał wstawić czarnego kwadratu z poparciem. Oczywiście nie należy zapominać, że nie tylko "czarne życie jest ważne", ale każde. I to jest główne przesłanie.