free templates joomla

Miesha Tate po UFC 196: ''Musiałam zaryzykować bycie znokautowaną, żeby zdobyć tytuł!''

Miesha Tate W dramatycznych okolicznościach Miesha Tate (18-5 MMA, 5-2 UFC) na gali UFC 196 zerwała z przyszytą do niej łatką ''wiecznie drugiej'' i sięgnęła po pas mistrzowski w kategorii koguciej. W starciu o ten laur wygrała z Holly Holm (10-1 MMA, 3-1 UFC). Uczyniła to za sprawą duszenia zza pleców, którym poddała dotychczasową mistrzynię w piątej rundzie, na 90 sekund przed końcem walki.

Tate wiedziała, że wychodząc na piątą rundę musiała pokusić się o zwycięstwo przed czasem, bo w przeciwnym wypadku tytuł pozostałby w posiadaniu Holm. Uświadomił ją w tym Bryan Caraway, który jest jej trenerem, a prywatnie chłopakiem. Potwierdziły to także udostępnione później karty punktowe.

''Wzięłam jego radę do siebie. Bryan powiedział mi w przerwie, że teraz muszę odpalić wszystkie działa. Stwierdził, iż muszę podjąć ryzyko. Wiedziałam, że w tej sytuacji muszę podjąć ryzyko narażenia się na nokaut i tak właśnie się stało.''

''Cupcake'' w piątej rundzie poszła na całość. Nie kalkulowała, zamiast tego dążyła do zaskoczenia dobrze radzącej sobie pod kątem taktycznym przeciwniczki. Udało jej się to zrobić, sprowadzając walkę na ziemię, gdzie była w stanie poddać Holm. Zdaniem nowej mistrzyni nie jest ważne jak się zaczyna, a to jak się kończy.

''Czułam, że mam wystarczająco dużo czasu i uczyniłam to. Moje podejście mentalne działa w ten sposób, iż nie ma dla mnie znaczenia, jak źle mi idzie w którymkolwiek fragmencie pojedynku. Bywało, że lądowałam na deski i niemalże przegrywałam swoje walki, ale i tak wstawałam i wygrywałam w nich. Nie jest istotne jak często jest się nokautowanym, ważne jest to, ile razy wstajesz na nogi. Myślę, że jest to rzecz, którą robią mistrzowie.''

29-letnia Tate od momentu ogłoszenia starcia z Holm wypowiadała się o niej z dużym uznaniem i nie inaczej było także już po jego zakończeniu.

''Chcę podziękować Holly za przyjęcie tej walki, a przecież mogła czekać. W mojej świadomości ta kobieta wciąż jest mistrzynią, zawsze będę mieć do niej ogromny szacunek, a jeśli kiedyś dostąpię zaszczytu ponownego zmierzenia się z nią, byłoby to coś świetnego.''

Według Dany White'a, kolejną przeciwniczką dla Tate ma być Ronda Rousey. Obie panie łączy bogata historia wspólnej rywalizacji, ponieważ mierzyły się ze sobą dwukrotnie w klatce i za każdym razem górą była Rousey, ponadto były trenerkami w programie ''The Ulltimate Fighter''. Dla White'a, jak i dla całego UFC, Ronda wciąż jest największą kobiecą gwiazdą tej organizacji i najwidoczniej nie jest wielkim problemem to, iż ostatnio straciła pas po druzgocącej klęsce z Holly Holm. W dodatku, po swojej pierwszej porażce w MMA, Rousey nie znajdowała się w zbyt dobrej kondycji psychicznej.

Miesha może wziąc sobie do serca przysłowie ''third time's a charm'', czyli nasze ''do trzech razy sztuka'' i znaleźć w trzeciej bezpośredniej konfrontacji sposób na Rousey. Zwłaszcza, że od czasu ich poprzednich bojów poczyniła znaczący postęp, a również mentalnie jest z pewnością silniejsza niż kiedykolwiek. W ten sposób może pokrzyżować plany nie tylko samej Rondy, ale i UFC, które wolałoby widzieć na tronie lepiej ''sprzedającą się'' medalistkę olimpijską w Judo, atakującą werbalnie każdą swoją rywalkę, aniżeli miłą i sympatyczną Tate.