Fight Exclusive Night – podsumowanie dziesięciu pierwszych gal organizacji!
- Kategoria: Newsy
- Opublikowano: czwartek, 14, styczeń 2016
Za nami dziesiąta gala organizacji Fight Exclusive Night. Okrągła liczba wydarzeń skłania do refleksji nad tym, co do tej pory osiągnął FEN i jakie perspektywy na przyszłość ma przed sobą. Po nieco ponad dwóch latach od przeprowadzenia premierowej gali, w dniu 16 listopada 2013 roku we Wrocławiu, FEN systematycznie pnie się do góry i już w tej chwili wyrósł na poważnego gracza na polskim rynku sportów walki.
Kto przypuszczałby, że organizacja zarządzana wspólnymi siłami prezesów Pawła Jóźwiaka i Rafała Sawickiego zabrnie tak daleko? Branża sportów walki w naszym kraju jest bowiem pełna różnego rodzaju pułapek, na których wykładały się projekty, które zdawały się mieć na starcie więcej atutów, niż będący trochę w ich cieniu FEN. Jednak koniec końców to właśnie ten podmiot nie tylko utrzymał się w grze, w przeciwieństwie do konkurencji, o której nikt już nie pamięta, ale i wciąż poszerza swoją ofertę i jest atrakcyjnym miejscem zarówno dla zawodników, jak i potencjalnych inwestorów czy sponsorów. FEN to marka, która niebawem może przedrzeć się nie tylko do świadomości ludzi w Polsce, ale i w Europie.
To, co wyróżnia FEN na tle reszty i zapewniło sukces, to postawienie na dwie formuły walki: MMA, której popularność w Polsce jest już ugruntowana, a także kickboxerską K-1. Co do tej drugiej, to miała ona od dawna spory problem, by przebić się do mainstreamu. I choć dalej na pewno ustępuje na tym polu wyraźnie MMA, to jednak gale FEN pozwoliły na zwrócenie uwagi na starcia w K-1. Walki MMA stanowią większość na kolejnych kartach FEN, ale często to właśnie starcia K-1 robią największe show. Wielka w tym zasługa kontraktowanych zawodników, reprezentujących wysoki poziom umiejętności. Z polskich fighterów można tu wymienić chociażby Tomasza Sararę, Wojciecha Wierzbickiego, Bartosza Muszyńskiego czy Piotra Rogosza.
Stałym punktem programu są także pojedynki pań. W sumie odbyło się już osiem takich konfrontacji, a każda z nich stała na naprawdę dobrym poziomie. Swoje umiejętności zaprezentowało wiele renomowanych zawodniczek, a aktualnie najlepszymi osiągnięciami i perspektywami w federacji mogą się pochwalić Róża Gumienna i Patrycja Krawczyk, dwie nie tylko piękne, ale i waleczne kobiety.
Największą postacią kickboxerskiej części FEN jest jednak bezapelacyjnie Paweł Biszczak. Fighter ten za każdym razem może liczyć na potężne wsparcie publiczności, która licznie przyjeżdża specjalnie na jego starcia. Strażak z Legnicy gasi w ringu kolejnych swoich rywali i już zasłużył sobie na walkę o pas federacji. FEN ma szansę nadać Kickboxingowi w Polsce rozgłos na jaki ta dyscyplina zasługuje. Polskie reprezentacje wracają bowiem z największych międzynarodowych imprez amatorskich z dorobkiem wielu medali i najwyższa pora, żeby ci wspaniali wojownicy mieli także możliwość zaprezentowania swoich umiejętności podczas walk zawodowych. A FEN jest w stanie takowe zaoferować.
Oczywiście MMA również może pochwalić się swoimi gwiazdami, które zapadły już w pamięć każdemu, z uwagą śledzącemu poczynania wciąż młodej organizacji. Tutaj na początku najjaśniej rozbłysnął talent Tymoteusza Świątka. Popularny ''Omen'' stał się faworytem fanów, nie tylko z uwagi na widowiskowy styl walki, ale i swoją kolorową osobowość. Z tego też względu, nieprzypadkowo, otrzymał pierwszą w dziejach FEN walkę o pas, lecz uległ w niej przed czasem Victorowi Marinho z Portugalii. Pod względem dramaturgii, był to niezapomniany pojedynek i pierwszy, sygnowany przez organizację FEN, o którym było tak głośno w mediach. Świetne walki dawał także Dawid Mora, ale wiele wskazuje na to, iż po ciężkiej kontuzji przerzuci się na K-1.
Sport, tak jak i życie, nie znosi jednak próżni, więc na ich miejsce pojawili się inni. Kolejnym fighterem, który dostąpi zaszczytu rywalizowania o tytuł mistrzowski będzie, w wadze lekkiej, Roman Szymański. Poznaniak w 2015 roku dał dwie kapitalne walki: z Pawłem Kiełkiem i Adamem Golonkiewiczem, obie wygrane. Te dwa pojedynki stały na fenomenalnym poziomie i śmiało mogą kandydować do miana najlepszych na polskim rynku MMA. Na FEN 11 ma szansę przyodziać się w pas mistrza FEN, lecz najpierw musi pokonać Mariana Ziółkowskiego.
Następni w kolejce po title shoty wydają się być Marcin Zontek i Michał Michalski. Obaj z Dolnego Śląska i obaj już dawno zdążyli do siebie przekonać fanów MMA. Pierwszy z nich to prawdziwy weteran nie tylko polskich aren, a drugi to młody i bardzo perspektywiczny zawodnik. Obaj są na różnych etapach swoich karier, ale jednocześnie coraz bliżej realizacji celów, jakimi są pasy mistrzowskie. Z pewnością już teraz obaj mogliby stanąć w szranki o te trofea, więc to raczej tylko kwestia czasu, jak prezesi Fight Exclusive Night podejmą decyzję o uhonorowaniu tej dwójki starciami, których stawką będą tytuły wagi półciężkiej w przypadku Zontka i w kategorii półśredniej, w jakiej na codzień walczy Michalski.
Warto zwrócić uwagę na to, iż FEN miał w swoich szeregach fightera, który aktualnie rywalizuje dla światowego potentata, czyli UFC. Jest nim oczywiście Marcin Wrzosek, który tuż przed wzięciem udziału w ''The Ultimate Fighterze'' i poźniejszym angażem do UFC, odniósł sukces na gali FEN 7 w Bydgoszczy. To znakomita reklama dla całej organizacji. W drugą stronę natomiast powędrował Marcin Bandel. Zawodnik o wielkim potencjale, lecz w UFC przegrywał nie tylko z oponentami, ale i z własnym organizmem. W FEN otrzymuje szanse na rehabilitację i powrót do gry na najwyższym poziomie.
FEN także jako pionierska federacja w Polsce wprowadziła na swoje gale tzw. klatkoring, zwany też uniringiem. Było to rzecz jasna podyktowane podwójnym profilem organizacji, stawiającej i na MMA, i na Kickboxing. Dzięki temu nagminne przy tradycyjnych ringach wylatywanie zawodników MMA przez liny i przenoszenie walk parterowych na środek areny nie mają już miejsca, co wpływa na zachowanie płynności pojedynków. Pomysł z klatkoringiem zbiera dobre recenzje i jest kolejnym wyróżnikiem organizacji.
Jak sama nazwa organizacji głosi, FEN to nie tylko walki, ale i widowisko. Dlatego też mocno stawia na oprawę, która sprawia, że otoczka pojedynków jest doprawdy ekskluzywna. Dobrą pracę wykonują także stali konferansjerzy gal FEN: Adrian Walczyk i Andrzej Gliniak. Ten pierwszy przy okazji main eventu ostatniej gali w Lubinie w efektownym stylu, znanym z UFC w wykonaniu Bruce'a Buffera, zapowiedział obu uczestników tej konfrontacji. Eksperyment wypalił.
Oczywiście zdarzają się wpadki czy kontrowersje, ale w sportach walki często nie można się bez nich obejść, nawet jeśli bardzo się tego chce. Duet prezesów Jóźwiak - Sawicki jest świadomy, że przed nimi i ich organizacją jeszcze wiele pracy. Progres jest jednak widoczny niemal z każdą galą. FEN jest już znaną marką w Polsce, ale także i coraz bardziej poza jej granicami. Czołowi zagraniczni fighterzy, jak: Mindaugas Verzbickas, Davy Gallon, Anatoli Hunanyan czy Zakaria Baitar z chęcią przyjmują zaproszenia na kolejne wydarzenia. Chwaląc FEN w swoich krajach, wpływają na szerzenie ''dobrej nowiny'' o istnieniu miejsca, gdzie każdy zawodnik, czy to MMA, czy to K-1, może się realizować.
FEN nie jest jeszcze wielką organizacją. Lokuje swoje eventy w mniejszych halach, tak żeby trybuny były wypełnione, a głównymi atrakcjami są z reguły występy regionalnych fighterów. To rozsądna polityka na tym etapie działalności. W przyszłości może nastąpić moment, w którym FEN przeniesie się na większe obiekty. Dużym testem będzie tutaj najbliższy event, umiejscowiony w Warszawie na ''Torwarze''. Jeśli stołeczna widownia dopisze i wzorem wcześniejszych gal będzie żywo reagować na to, co dzieje się w klatkoringu, to bez dwóch zdań FEN może wykonać następny ważny krok do przodu.
Jeżeli postęp Fight Exclusive Night będzie postępował w tempie geometrycznym, to do kolejnego jublieuszu, czyli dwudziestej gali, organizacja ta powinna już ugruntować swoją pozycję na rynku, wchodzić stopniowo na większe obiekty, zatrudniać coraz większą liczbę klasowych fighterów i zdobywać sobie coraz większy rozgłos poza granicami Polski. Przyszłość, jaka klaruje się przed tą federacją przybiera jasne barwy. Trzymamy kciuki za dalsze powodzenie tego ambitnego projektu, dzięki któremu co kilka miesięcy możemy przeżywać czy to w hali, czy to przed telewizorami, prawdziwe święto sportów walki!
Kto przypuszczałby, że organizacja zarządzana wspólnymi siłami prezesów Pawła Jóźwiaka i Rafała Sawickiego zabrnie tak daleko? Branża sportów walki w naszym kraju jest bowiem pełna różnego rodzaju pułapek, na których wykładały się projekty, które zdawały się mieć na starcie więcej atutów, niż będący trochę w ich cieniu FEN. Jednak koniec końców to właśnie ten podmiot nie tylko utrzymał się w grze, w przeciwieństwie do konkurencji, o której nikt już nie pamięta, ale i wciąż poszerza swoją ofertę i jest atrakcyjnym miejscem zarówno dla zawodników, jak i potencjalnych inwestorów czy sponsorów. FEN to marka, która niebawem może przedrzeć się nie tylko do świadomości ludzi w Polsce, ale i w Europie.
To, co wyróżnia FEN na tle reszty i zapewniło sukces, to postawienie na dwie formuły walki: MMA, której popularność w Polsce jest już ugruntowana, a także kickboxerską K-1. Co do tej drugiej, to miała ona od dawna spory problem, by przebić się do mainstreamu. I choć dalej na pewno ustępuje na tym polu wyraźnie MMA, to jednak gale FEN pozwoliły na zwrócenie uwagi na starcia w K-1. Walki MMA stanowią większość na kolejnych kartach FEN, ale często to właśnie starcia K-1 robią największe show. Wielka w tym zasługa kontraktowanych zawodników, reprezentujących wysoki poziom umiejętności. Z polskich fighterów można tu wymienić chociażby Tomasza Sararę, Wojciecha Wierzbickiego, Bartosza Muszyńskiego czy Piotra Rogosza.
Stałym punktem programu są także pojedynki pań. W sumie odbyło się już osiem takich konfrontacji, a każda z nich stała na naprawdę dobrym poziomie. Swoje umiejętności zaprezentowało wiele renomowanych zawodniczek, a aktualnie najlepszymi osiągnięciami i perspektywami w federacji mogą się pochwalić Róża Gumienna i Patrycja Krawczyk, dwie nie tylko piękne, ale i waleczne kobiety.
Największą postacią kickboxerskiej części FEN jest jednak bezapelacyjnie Paweł Biszczak. Fighter ten za każdym razem może liczyć na potężne wsparcie publiczności, która licznie przyjeżdża specjalnie na jego starcia. Strażak z Legnicy gasi w ringu kolejnych swoich rywali i już zasłużył sobie na walkę o pas federacji. FEN ma szansę nadać Kickboxingowi w Polsce rozgłos na jaki ta dyscyplina zasługuje. Polskie reprezentacje wracają bowiem z największych międzynarodowych imprez amatorskich z dorobkiem wielu medali i najwyższa pora, żeby ci wspaniali wojownicy mieli także możliwość zaprezentowania swoich umiejętności podczas walk zawodowych. A FEN jest w stanie takowe zaoferować.
Oczywiście MMA również może pochwalić się swoimi gwiazdami, które zapadły już w pamięć każdemu, z uwagą śledzącemu poczynania wciąż młodej organizacji. Tutaj na początku najjaśniej rozbłysnął talent Tymoteusza Świątka. Popularny ''Omen'' stał się faworytem fanów, nie tylko z uwagi na widowiskowy styl walki, ale i swoją kolorową osobowość. Z tego też względu, nieprzypadkowo, otrzymał pierwszą w dziejach FEN walkę o pas, lecz uległ w niej przed czasem Victorowi Marinho z Portugalii. Pod względem dramaturgii, był to niezapomniany pojedynek i pierwszy, sygnowany przez organizację FEN, o którym było tak głośno w mediach. Świetne walki dawał także Dawid Mora, ale wiele wskazuje na to, iż po ciężkiej kontuzji przerzuci się na K-1.
Sport, tak jak i życie, nie znosi jednak próżni, więc na ich miejsce pojawili się inni. Kolejnym fighterem, który dostąpi zaszczytu rywalizowania o tytuł mistrzowski będzie, w wadze lekkiej, Roman Szymański. Poznaniak w 2015 roku dał dwie kapitalne walki: z Pawłem Kiełkiem i Adamem Golonkiewiczem, obie wygrane. Te dwa pojedynki stały na fenomenalnym poziomie i śmiało mogą kandydować do miana najlepszych na polskim rynku MMA. Na FEN 11 ma szansę przyodziać się w pas mistrza FEN, lecz najpierw musi pokonać Mariana Ziółkowskiego.
Następni w kolejce po title shoty wydają się być Marcin Zontek i Michał Michalski. Obaj z Dolnego Śląska i obaj już dawno zdążyli do siebie przekonać fanów MMA. Pierwszy z nich to prawdziwy weteran nie tylko polskich aren, a drugi to młody i bardzo perspektywiczny zawodnik. Obaj są na różnych etapach swoich karier, ale jednocześnie coraz bliżej realizacji celów, jakimi są pasy mistrzowskie. Z pewnością już teraz obaj mogliby stanąć w szranki o te trofea, więc to raczej tylko kwestia czasu, jak prezesi Fight Exclusive Night podejmą decyzję o uhonorowaniu tej dwójki starciami, których stawką będą tytuły wagi półciężkiej w przypadku Zontka i w kategorii półśredniej, w jakiej na codzień walczy Michalski.
Warto zwrócić uwagę na to, iż FEN miał w swoich szeregach fightera, który aktualnie rywalizuje dla światowego potentata, czyli UFC. Jest nim oczywiście Marcin Wrzosek, który tuż przed wzięciem udziału w ''The Ultimate Fighterze'' i poźniejszym angażem do UFC, odniósł sukces na gali FEN 7 w Bydgoszczy. To znakomita reklama dla całej organizacji. W drugą stronę natomiast powędrował Marcin Bandel. Zawodnik o wielkim potencjale, lecz w UFC przegrywał nie tylko z oponentami, ale i z własnym organizmem. W FEN otrzymuje szanse na rehabilitację i powrót do gry na najwyższym poziomie.
FEN także jako pionierska federacja w Polsce wprowadziła na swoje gale tzw. klatkoring, zwany też uniringiem. Było to rzecz jasna podyktowane podwójnym profilem organizacji, stawiającej i na MMA, i na Kickboxing. Dzięki temu nagminne przy tradycyjnych ringach wylatywanie zawodników MMA przez liny i przenoszenie walk parterowych na środek areny nie mają już miejsca, co wpływa na zachowanie płynności pojedynków. Pomysł z klatkoringiem zbiera dobre recenzje i jest kolejnym wyróżnikiem organizacji.
Jak sama nazwa organizacji głosi, FEN to nie tylko walki, ale i widowisko. Dlatego też mocno stawia na oprawę, która sprawia, że otoczka pojedynków jest doprawdy ekskluzywna. Dobrą pracę wykonują także stali konferansjerzy gal FEN: Adrian Walczyk i Andrzej Gliniak. Ten pierwszy przy okazji main eventu ostatniej gali w Lubinie w efektownym stylu, znanym z UFC w wykonaniu Bruce'a Buffera, zapowiedział obu uczestników tej konfrontacji. Eksperyment wypalił.
Oczywiście zdarzają się wpadki czy kontrowersje, ale w sportach walki często nie można się bez nich obejść, nawet jeśli bardzo się tego chce. Duet prezesów Jóźwiak - Sawicki jest świadomy, że przed nimi i ich organizacją jeszcze wiele pracy. Progres jest jednak widoczny niemal z każdą galą. FEN jest już znaną marką w Polsce, ale także i coraz bardziej poza jej granicami. Czołowi zagraniczni fighterzy, jak: Mindaugas Verzbickas, Davy Gallon, Anatoli Hunanyan czy Zakaria Baitar z chęcią przyjmują zaproszenia na kolejne wydarzenia. Chwaląc FEN w swoich krajach, wpływają na szerzenie ''dobrej nowiny'' o istnieniu miejsca, gdzie każdy zawodnik, czy to MMA, czy to K-1, może się realizować.
FEN nie jest jeszcze wielką organizacją. Lokuje swoje eventy w mniejszych halach, tak żeby trybuny były wypełnione, a głównymi atrakcjami są z reguły występy regionalnych fighterów. To rozsądna polityka na tym etapie działalności. W przyszłości może nastąpić moment, w którym FEN przeniesie się na większe obiekty. Dużym testem będzie tutaj najbliższy event, umiejscowiony w Warszawie na ''Torwarze''. Jeśli stołeczna widownia dopisze i wzorem wcześniejszych gal będzie żywo reagować na to, co dzieje się w klatkoringu, to bez dwóch zdań FEN może wykonać następny ważny krok do przodu.
Jeżeli postęp Fight Exclusive Night będzie postępował w tempie geometrycznym, to do kolejnego jublieuszu, czyli dwudziestej gali, organizacja ta powinna już ugruntować swoją pozycję na rynku, wchodzić stopniowo na większe obiekty, zatrudniać coraz większą liczbę klasowych fighterów i zdobywać sobie coraz większy rozgłos poza granicami Polski. Przyszłość, jaka klaruje się przed tą federacją przybiera jasne barwy. Trzymamy kciuki za dalsze powodzenie tego ambitnego projektu, dzięki któremu co kilka miesięcy możemy przeżywać czy to w hali, czy to przed telewizorami, prawdziwe święto sportów walki!