Dwa zwycięstwa Polaków Rydze i Adam Wiśniewski co nie chciał być Niemcem na KOK Hero's Series Vol. 50
- Kategoria: Newsy
- Opublikowano: poniedziałek, 30, październik 2017
Kilkoro polskich zawodników wzięło udział w gali KOK Hero's Series Vol. 50, która odbyła się w sobotę 28-go października w stolicy Estonii, Rydze. W dwóch walkach zwycięstwa przypadły Hubertowi Dylewskiemu i Dawidowi Mirkowskiemu. Występujący w wadze do 71 kg Dylewski pokonał Nikitę Petrova reprezentującego Łotwę na punkty i w taki sam sposób Mirkowski pokonał jego rodaka Jurija Orlova.
Porażki ponieśli niestety znany z MMA Adam "Wiśnia" Wiśniewski ze Szczecina, pochodzący z Białorusi a reprezentujący Arkadię Kalisz, Stanisław Zaniewski i Bartosz Morgiel z Rio Grappling Ostrów Wielkopolski. Wiśniewski wziął udział w kickboxerskim turnieju do 85 kg i dla którego organizator, przewidział rolę "Niemca" licząc też na to, że Polak nie mając doświadczenia w Kickboxingu przegra walkę z miejscowym Łotyszem Raimondasem Aukstikalnisem.
Niestety kalkulacje się sprawdziły i Wiśniewski przegrał przez nokaut pojedynek po wymianie ciosów i przyjęciu prawego sierpa. Na wyjściu do walki Polak się zbuntował i nie dał sobie wmówić, że jest "Niemcem" a do pojedynku wyszedł z polską flagą, co spowodowało, że organizatorzy i telewizja byli niezadowoleni z tego faktu. Obok Adama posłali blondwłosą podrygującą pannę, która radośnie wymachiwała niemiecką flagą. Niewzruszony Wiśniewski jednak niczym Rejtan niósł nad głową polską flagą do boju.
"Wiśnia" postawił na swoim, ale najpewniej prędko na KOK nie zawita po tym incydencie, no chyba że w roli Hiszpana, Amerykanina (obowiązkowo ciemnoskórego) lub Chińczyka. Zależnie od potrzeb organizatora, którego o brak orientacji trudno podejrzewać a o umiejętność kalkulacji i owszem. Po prostu Polacy umieją zagrać Niemców nie gorzej niż Bogusław Linda czy Marcin Zontek (podobna historia - przyp. red.), są tańsi i w tym też tkwi być może sekret.
Wielkie brawa dla Adama Wiśniewskiego, bo nie udawał Niemca czy Greka a był sobą bił się do końca. Poległ w męskiej wymianie ciosów i tak się czasem zdarza. Zaniewski zaś nieznacznie przegrał 2-1 z Nikolaiem Bielozercevem z Rosji po dodatkowej rundzie i także odpadł z turnieju, tak jak i faworyzowany Stas Makarenko.
Bartosz Morgiel jako jedyny walczył w MMA i uległ przez gilotynowe duszenie z Danikiem Vesnenokiem z Łotwy, który odnotował drugie zawodowe zwycięstwo. Polak nie musiał nikogo grać w tym pojedynku, ale niewiele niestety to pomogło. Wystąpił też trenujący w Polsce, białoruski Denis Makowski, który wreszcie stoczył bardzo dobrą walkę z Vjaceslavsem Tevinsem i choć przegrał niejednogłośnie, to wypadł całkiem nieźle.
W walce wieczoru o pas wagi półśredniej do 77 kg rywalizowali Sergei Morari z Mołdawii i mieszkający na Łotwie Czeczen Zaur Dzavadov. W trzeciej rundzie porozbijany Mołdawianin znalazł się na deskach i sędzia zatrzymał pojedynek, mimo że ten deklarował dalszą chęć walki. Decyzja była jednak nieodwołalna i pas trafił do Dzavadova.
Porażki ponieśli niestety znany z MMA Adam "Wiśnia" Wiśniewski ze Szczecina, pochodzący z Białorusi a reprezentujący Arkadię Kalisz, Stanisław Zaniewski i Bartosz Morgiel z Rio Grappling Ostrów Wielkopolski. Wiśniewski wziął udział w kickboxerskim turnieju do 85 kg i dla którego organizator, przewidział rolę "Niemca" licząc też na to, że Polak nie mając doświadczenia w Kickboxingu przegra walkę z miejscowym Łotyszem Raimondasem Aukstikalnisem.
Niestety kalkulacje się sprawdziły i Wiśniewski przegrał przez nokaut pojedynek po wymianie ciosów i przyjęciu prawego sierpa. Na wyjściu do walki Polak się zbuntował i nie dał sobie wmówić, że jest "Niemcem" a do pojedynku wyszedł z polską flagą, co spowodowało, że organizatorzy i telewizja byli niezadowoleni z tego faktu. Obok Adama posłali blondwłosą podrygującą pannę, która radośnie wymachiwała niemiecką flagą. Niewzruszony Wiśniewski jednak niczym Rejtan niósł nad głową polską flagą do boju.
"Wiśnia" postawił na swoim, ale najpewniej prędko na KOK nie zawita po tym incydencie, no chyba że w roli Hiszpana, Amerykanina (obowiązkowo ciemnoskórego) lub Chińczyka. Zależnie od potrzeb organizatora, którego o brak orientacji trudno podejrzewać a o umiejętność kalkulacji i owszem. Po prostu Polacy umieją zagrać Niemców nie gorzej niż Bogusław Linda czy Marcin Zontek (podobna historia - przyp. red.), są tańsi i w tym też tkwi być może sekret.
Wielkie brawa dla Adama Wiśniewskiego, bo nie udawał Niemca czy Greka a był sobą bił się do końca. Poległ w męskiej wymianie ciosów i tak się czasem zdarza. Zaniewski zaś nieznacznie przegrał 2-1 z Nikolaiem Bielozercevem z Rosji po dodatkowej rundzie i także odpadł z turnieju, tak jak i faworyzowany Stas Makarenko.
Bartosz Morgiel jako jedyny walczył w MMA i uległ przez gilotynowe duszenie z Danikiem Vesnenokiem z Łotwy, który odnotował drugie zawodowe zwycięstwo. Polak nie musiał nikogo grać w tym pojedynku, ale niewiele niestety to pomogło. Wystąpił też trenujący w Polsce, białoruski Denis Makowski, który wreszcie stoczył bardzo dobrą walkę z Vjaceslavsem Tevinsem i choć przegrał niejednogłośnie, to wypadł całkiem nieźle.
W walce wieczoru o pas wagi półśredniej do 77 kg rywalizowali Sergei Morari z Mołdawii i mieszkający na Łotwie Czeczen Zaur Dzavadov. W trzeciej rundzie porozbijany Mołdawianin znalazł się na deskach i sędzia zatrzymał pojedynek, mimo że ten deklarował dalszą chęć walki. Decyzja była jednak nieodwołalna i pas trafił do Dzavadova.