GGG kontra Canelo czyli boks ledwo dycha, ale wciąż żyje
- Kategoria: Newsy
- Opublikowano: poniedziałek, 18, wrzesień 2017
W zaledwie 3 tygodnie po słynnej walce stulecia Floyd Mayweather vs Conor Mc Gregor w sobotnią noc 16-go września w tej samej T-Mobile Arena w Las Vegas, doszło do kolejnego wielkiego pojedynku w którym zmierzyli się mistrz świata organizacji WBA, WBC i IBF Gennady Golovkin (37-0-1, 33 KO) z Kazachstanu i Meksykanin Saul Canelo Alvarez (49-1-2, 34 KO). Po tej walce można powiedzieć, że na tle MMA, boks ledwo dycha, ale wciąż żyje.
Walka zakończyła się bardzo kontrowersyjnym remisem, gdzie sędziowie wypunktowali skandaliczny zdaniem wielu werdykt dając: 118-110 dla Canelo, 115-113 dla Golovkina i remisowe 114-114, które legło u podstaw werdyktu. Trzeba też przyznać, że stała na bardzo wysokim poziomie technicznym i w części przypominała dawne wielkie pojedynki mistrzów z sprzed 20, 30 lat. Problemem był nieco naciągany werdykt. Przyznaje to 99% niezależnych ekspertów nie powiązanych interesami z żadną ze stron.
W moment po werdykcie do boju ruszyła prasa analizując werdykt, wypowiedzi decydentów i bokserskich bonzów związanych z tym werdyktem. Sama walka nie rozczarowała widzów. Nie rozczarowała też fanów Golovkina, który w swoim stylu zepchnął do defensywy, znanego z ofensywnych poczynań 27-letniego Canelo. Jego obrona i garda została sprawdzona pod niemal każdym kątem, jak nigdy w karierze. Tak nie atakował go nawet wspomniany Mayweather jr. Trzeba przyznać, że Meksykanin spisał się na medal i to olimpijski, którego nigdy nie miał w swojej karierze, bo amatorskiej kariery nie miał tocząc już w wieku 15 lat walki zawodowe. To jest Meksyk i tak tam bywa. Trzeba zarabiać na życie a boksem można zarobić. Do zarobków jednak wrócimy.
Z kolei fani Golovkina, których było nie mniej niż meksykańskich widzów, mogli być usatysfakcjonowani postawą swojego idola. Golovkin zrobił wszystko co trzeba by w 12 rundach podkreślić swoją dominację. Realnie przegrał może dwie do czterech rund i to co warte podkreślenia - przegrane rundy były "na styk" i równie dobrze można było uznać je za remisowe. Dlaczego tak? Po prostu, Alvarez otwierał się rzadko, bo przyjęcie wymian było mocno ryzykowne a i Golovkin trzymał go w szachu pod linami, z rzadka dając miejsce na środku ringu.
Statystki, które tak lubią jedni (fani Golovkina) i tak nie lubią inni (fani Canelo) były bezlitosne i pokazywały przewagę reprezentującego Kazachstan byłego wicemistrza olimpijskiego. W sferze uderzeń w głowę, które są kluczowe w boksie ta ilość była miażdżąca na korzyść GGG jak w skrócie nazywany jest Genadij Genadijewicz Gołowkin, mający rosyjsko - koreańskie korzenia. Dodatkowo Canelo wytarł liny plecami niemal na całym ringu a tak niestety walk się nie wygrywa. Nawet w USA. To czego się obawiali kibice czyli oszustwa punktowego udało się "nieznanym sprawcom" tylko połowicznie i powtórki z walki Kovalev vs Ward z pierwszego pojedynku nie było.
Negatywną bohaterką okazała się sędzina punktowa Adalaide Byrd, która wytypowała owe sławetne 118-110 dla Canelo. Sędzina nie pierwszy raz uczestniczy w tym procederze. W ciągu swojej 20-letniej kariery była często przy wydarzeniach Golden Boy Promotions. Jest też sędziną w MMA i żoną sędziego Hall of Fame, Roberta Byrda. Teraz sędziowała już 442 walkę w krierze i o "złej nocy" czy "słabszym dniu" nie ma mowy. Kontrowersje ciągną się za nią od dawna W 2008 roku "drukowała" werdykt walki Joe Calzaghe z Bernardem Hopkinsem. Na szczęście na posterunku byli dwaj koledzy po fachu i dali wygraną Calzage przy jego znaczącej przewadze. Przykładów jest wiele, nawet w 115 walk cha ostawkę miała czelność "kręcić lody". Była zresztą jedyną sędziną, przeciw udziałowi, której protestował Carl Moretti, wiceszef Top Rank czując co może się wydarzyć. NSAC i jej szef wykonawczy Bob Bennett nie zgodził się na to. W efekcie już po gali i fali krytyki, sędzina poprosiła o zawieszenie. O ile jest bogatsza na razie nikt nie pyta, ale zapewne jest tego sporo.
Podejrzeń i teorii spiskowych jest więcej, ale nie o to chodzi. Wspomniany Kovalev mówi, że takie walki to tylko czysty biznes i nie ma to nic wspólnego ze sportem. Z tym trzeba się zgodzić, ale z tą czystością jest boks od dawna na bakier. Obrażające inteligencję jest zachowanie szefa grupy Golden Boy Promotions prowadzącego Alvareza. Oscar dela Hoya sam był oszukany w walce z Mayweatherem i wie czym to pachnie, ale łże jak przysłowiowy pies, mimo że zna się na boksie. Wie że boks jest zepsuty, ale psuje go jeszcze bardziej twierdząc, że Canelo wygrał 7 z 12 rund, ale jest zadowolony z remisu. Chyba coś tu nie gra? Dlaczego to mówi?
Dlaczego? Dla pieniędzy rzecz jasna. To jest ten czynnik, który od dawna rujnuje wszystko i nawet z niegdyś porządnych ludzi jak Oscar, czyni oszusta zaprzeczającego rzeczywistości. Jako żywo przypomina to politykę. Ciekawe co było pierwsze? Oszustwa w polityce czy oszustwa w boksie? To pytanie retoryczne. Ten werdykt to akceptacja i ma też być podbudową pod rewanż, który wydaje się być żyłą złota w przyszłości. Nie wiadomo czy dojdzie do rewanżu, Golovkin chce a Alvarez jak na razie nie zdeklarował się i unika tematu. Tom Loeffler i grupa Golovkina K2 Promotions mówi "tak" w dowolnym czasie i terminie, przy warunku - umiejętnego doboru sędziowskiego składu.
Zatem pożyjemy zobaczymy co wyniknie z tego zestawienia i kolejnego wydarzenia. Było ono perfekcyjnie zorganizowane, ze świetną oprawą i z kapitalną walką wieczoru. Można powiedzieć, że to było wspaniałe. Jednak na tle walki sprzed trzech tygodni nieco blade i bez takiego nagromadzenia emocji. Ale dziś taki jest boks, zdarzają się perełki i zdarzają się "truskawki na torcie" w postaci werdyktu.
W moment po werdykcie do boju ruszyła prasa analizując werdykt, wypowiedzi decydentów i bokserskich bonzów związanych z tym werdyktem. Sama walka nie rozczarowała widzów. Nie rozczarowała też fanów Golovkina, który w swoim stylu zepchnął do defensywy, znanego z ofensywnych poczynań 27-letniego Canelo. Jego obrona i garda została sprawdzona pod niemal każdym kątem, jak nigdy w karierze. Tak nie atakował go nawet wspomniany Mayweather jr. Trzeba przyznać, że Meksykanin spisał się na medal i to olimpijski, którego nigdy nie miał w swojej karierze, bo amatorskiej kariery nie miał tocząc już w wieku 15 lat walki zawodowe. To jest Meksyk i tak tam bywa. Trzeba zarabiać na życie a boksem można zarobić. Do zarobków jednak wrócimy.
Z kolei fani Golovkina, których było nie mniej niż meksykańskich widzów, mogli być usatysfakcjonowani postawą swojego idola. Golovkin zrobił wszystko co trzeba by w 12 rundach podkreślić swoją dominację. Realnie przegrał może dwie do czterech rund i to co warte podkreślenia - przegrane rundy były "na styk" i równie dobrze można było uznać je za remisowe. Dlaczego tak? Po prostu, Alvarez otwierał się rzadko, bo przyjęcie wymian było mocno ryzykowne a i Golovkin trzymał go w szachu pod linami, z rzadka dając miejsce na środku ringu.
Statystki, które tak lubią jedni (fani Golovkina) i tak nie lubią inni (fani Canelo) były bezlitosne i pokazywały przewagę reprezentującego Kazachstan byłego wicemistrza olimpijskiego. W sferze uderzeń w głowę, które są kluczowe w boksie ta ilość była miażdżąca na korzyść GGG jak w skrócie nazywany jest Genadij Genadijewicz Gołowkin, mający rosyjsko - koreańskie korzenia. Dodatkowo Canelo wytarł liny plecami niemal na całym ringu a tak niestety walk się nie wygrywa. Nawet w USA. To czego się obawiali kibice czyli oszustwa punktowego udało się "nieznanym sprawcom" tylko połowicznie i powtórki z walki Kovalev vs Ward z pierwszego pojedynku nie było.
Negatywną bohaterką okazała się sędzina punktowa Adalaide Byrd, która wytypowała owe sławetne 118-110 dla Canelo. Sędzina nie pierwszy raz uczestniczy w tym procederze. W ciągu swojej 20-letniej kariery była często przy wydarzeniach Golden Boy Promotions. Jest też sędziną w MMA i żoną sędziego Hall of Fame, Roberta Byrda. Teraz sędziowała już 442 walkę w krierze i o "złej nocy" czy "słabszym dniu" nie ma mowy. Kontrowersje ciągną się za nią od dawna W 2008 roku "drukowała" werdykt walki Joe Calzaghe z Bernardem Hopkinsem. Na szczęście na posterunku byli dwaj koledzy po fachu i dali wygraną Calzage przy jego znaczącej przewadze. Przykładów jest wiele, nawet w 115 walk cha ostawkę miała czelność "kręcić lody". Była zresztą jedyną sędziną, przeciw udziałowi, której protestował Carl Moretti, wiceszef Top Rank czując co może się wydarzyć. NSAC i jej szef wykonawczy Bob Bennett nie zgodził się na to. W efekcie już po gali i fali krytyki, sędzina poprosiła o zawieszenie. O ile jest bogatsza na razie nikt nie pyta, ale zapewne jest tego sporo.
Podejrzeń i teorii spiskowych jest więcej, ale nie o to chodzi. Wspomniany Kovalev mówi, że takie walki to tylko czysty biznes i nie ma to nic wspólnego ze sportem. Z tym trzeba się zgodzić, ale z tą czystością jest boks od dawna na bakier. Obrażające inteligencję jest zachowanie szefa grupy Golden Boy Promotions prowadzącego Alvareza. Oscar dela Hoya sam był oszukany w walce z Mayweatherem i wie czym to pachnie, ale łże jak przysłowiowy pies, mimo że zna się na boksie. Wie że boks jest zepsuty, ale psuje go jeszcze bardziej twierdząc, że Canelo wygrał 7 z 12 rund, ale jest zadowolony z remisu. Chyba coś tu nie gra? Dlaczego to mówi?
Dlaczego? Dla pieniędzy rzecz jasna. To jest ten czynnik, który od dawna rujnuje wszystko i nawet z niegdyś porządnych ludzi jak Oscar, czyni oszusta zaprzeczającego rzeczywistości. Jako żywo przypomina to politykę. Ciekawe co było pierwsze? Oszustwa w polityce czy oszustwa w boksie? To pytanie retoryczne. Ten werdykt to akceptacja i ma też być podbudową pod rewanż, który wydaje się być żyłą złota w przyszłości. Nie wiadomo czy dojdzie do rewanżu, Golovkin chce a Alvarez jak na razie nie zdeklarował się i unika tematu. Tom Loeffler i grupa Golovkina K2 Promotions mówi "tak" w dowolnym czasie i terminie, przy warunku - umiejętnego doboru sędziowskiego składu.
Zatem pożyjemy zobaczymy co wyniknie z tego zestawienia i kolejnego wydarzenia. Było ono perfekcyjnie zorganizowane, ze świetną oprawą i z kapitalną walką wieczoru. Można powiedzieć, że to było wspaniałe. Jednak na tle walki sprzed trzech tygodni nieco blade i bez takiego nagromadzenia emocji. Ale dziś taki jest boks, zdarzają się perełki i zdarzają się "truskawki na torcie" w postaci werdyktu.