Niezbyt udanie ostatnią wyprawę do Rygi wspominać będą dwaj zawodnicy, trenujący na co dzień w klubie Garuda Warszawa: Dawid Mirkowski oraz Kamil Pawlak. Obaj kickboxerzy rywalizowali w ostatnią sobotę, 25 lutego 2017 roku, na gali organizacji King of Kings w stolicy Łotwy. Niestety, w rywalizacji z fighterami gospodarzy obaj solidarnie przegrywali po werdyktach sędziowskich.

W przypadku Mirkowskiego można mówić o zakończeniu bardzo pomyślnej passy, jaką rozpoczął jeszcze w ubiegłym roku. Wygrał dwa razy z rzędu dla KOK, ostatnio w styczniu na Cyprze, lecz tym razem musiał uznać wyższość Jurija Orlovsa. Pewnym usprawiedliwieniem dla aktualnego wicemistrza Europy Muay Thai może być fakt, iż walka ta odbyła się w kategorii do 83 kg, podczas gdy jego koronną jest waga do 77 kg. Spora różnica między tymi dywizjami mogła wpłynąć na jego postawę, więc będziemy czekać na jego kolejne pojedynki, ale w bardziej adekwatnym limicie.

Pawlak natomiast wziął udział w boju w wadze do 73 kg, mając za przeciwnika Kristapsa Bulmeistrasa, który w przeszłości na gali KOK w Płocku sprawił spore problemy Rafałowi Dudkowi. Ponownie okazało się, że Łotysz to twardy przeciwnik, ale na jego tle Pawlak wypadł bardzo korzystnie, tym bardziej mając na uwadze, że nie jest zawodnikiem tak doświadczonym w zmaganiach na zawodowym ringu. Należy traktować ten występ Polaka za optymistyczny prognostyk przed następnymi starciami w jego wykonaniu.