free templates joomla

Mauricio ''Shogun'' Rua: ''Każda walka to marzenie''

fot. Sherdog.com - Mauricio ''Shogun'' Rua Fani MMA śledzący ten sport od kilkunastu lat ucieszyli się po UFC 198. Na brazylijskiej gali swoją walkę wygrał weteran Pride i jeden z najefektowniej walczących zawodników w MMA, Mauricio ''Shogun'' Rua. Przed walką wiele mówiło się, że w przypadku porażki powinien dać sobie spokój z zawodowym MMA, przynajmniej na najwyższym światowym poziomie. Zwycięstwem nad Corey’em Andersonem Rua nie tylko przedłużył passę zwycięstw do dwóch, co po raz ostatni miało miejsce w 2009 roku, ale również wyrwał z rąk haterów argument o przejściu na emeryturę.

Pomimo dwóch zwycięstw z rzędu wielu fanów domagało się przejścia Brazylijczyka na emeryturę. Chodzi o obrażenia jakie podczas kariery odniósł były członek słynnego Chute Boxe. Szczególnie dotkliwa była pierwsza porażka ‘Shoguna’ z Danem Hendersonem w jednej z najlepszych walk w historii UFC. Wtedy to Brazylijczyk zainkasował naprawdę dużo ciosów, a wiadomo, że każdy mocny cios się odkłada. Dowodem na to była chociażby szybka porażka z Ovincem St Preuxem

''Dobrze jest mieć dwa zwycięstwa z rzędu. Dzięki tym wygranym jestem pewniejszy siebie i oczywiście to kolejny krok naprzód. Każda kolejna walka jest dla mnie celem i marzeniem. Po zwycięstwie mam uczucie, że misja została wykonana. Teraz po tej wygranej chciałbym odpocząć ze swoją rodziną i potem zacznę myśleć o kolejnej walce.''

Niegdyś okrzyknięty największym talentem organizacji Pride, zwycięzca turnieju wagi półciężkiej ‘Shogun’ był na ustach wszystkich. Jego bezkompromisowy, agresywny styl walki przysporzył mu rzeszę fanów we wszystkich zakątkach świata. Sądzono, że w UFC sięgnie bardzo szybko po pas, jednak już w pierwszej walce przegrał po kapitalnym pojedynku ze zwycięzcą pierwszej edycji show The Ultimate Fighter, Forrestem Griffinem. Jak się okazało, w UFC nie szło mu już tak dobrze, jak wszyscy się tego po nim spodziewali.

Mauricio Rua miał również problemy ze zdrowiem, kontuzje nieco zahamowały jego karierę, jednak w ostatnich latach toczy regularnie pojedynki. Zdobył nawet pas mistrza w wadze półciężkiej stopując Lyoto Machidę, jednak w kolejnej walce stracił pas na rzecz Jona Jonesa. Jego osiągnięcia mówią jednak same za siebie, gdyż wygrane w Pride i UFC przeszły do historii:

''Dzięki Bogu osiągnąłem naprawdę wiele w swojej karierze, każda z moich walk była spełnieniem marzeń. Walczę w UFC, najmocniejszej lidze świata, więc wiem, że każda walka jest trudna. Każdy zawodnik, z którym się zmierzę będzie niesamowicie dobrze przygotowany do pojedynku ze mną, a każda walka ma kosmiczny wymiar. Pojedynki są na niebotycznym poziomie. Moim kolejnym celem jest więc wygranie kolejnej walki i droga w górę rankingów, aż osiągnę sam szczyt. Każdy, kto ogląda moje walki, wie że interesuje mnie skończenie przeciwnika. Nie szukam wygranej przez decyzję. Nie ważne czy wygrywam na punkty czy nie, zawsze chcę skończyć przed czasem. Oczywiście wiąże się to z ogromnym wysiłkiem podczas walki, dlatego dużo czasu poświęcam na poprawę kondycji.''

Jeszcze nie wiadomo z kim zmierzy się w kolejnej walce zawodnik z Kurtyby. Jest jeszcze za wcześnie na podawanie konkretnych nazwisk, ale na pewno nie mielibyśmy nic przeciwko, gdyby kolejnym oponentem słynnego Brazylijczyka byłby były mistrz KSW w wadze półciężkiej, Jan Błachowicz. Sam zawodnik Ankosu też kilkukrotnie powtarzał, że interesują go takie walki, a  w starciu z rozbitym już Ruą nie byłby bez szans.