Drwal dla eurosport.pl: Zawodnicy UFC jak piłkarze
Piotr Zwierzchowski: Tomasz Drwal w dziesiątce najlepszych sportowców Polski – realne czy nie?
Tomasz Drwal: W Polsce? Długo, długo, długo nie…
Ma Pan dopiero 27 lat, a więc jeszcze kilka lat startów przed sobą, jakie stawia Pan sobie cele w życiu pozasportowym? Chciałby Pan zasadzić drzewo i zbudować dom?
Oczywiście, że tak. Zasadzić drzewo, zbudować dom i dalej kontynuować pracę jako zawodnik MMA. Cel pozasportowy na chwilę obecną to jak najszybciej się obronić i zakończyć studia. Oprócz tego prowadzę swój własny klub pod nazwą Change Gym.
Gdyby Pana dziecko powiedziało, że chce walczyć na zasadach MMA, zgodziłby się Pan?
Jeżeli naprawdę by tego chciało, to dlaczego nie. Ale na pewno musiałoby mnie słuchać by dobrze wypaść na zawodach.
Dlaczego w Stanach Zjednoczonych zawodnicy MMA są traktowani na równi z innymi sportowcami, występują w reklamach największych koncernów sportowych, a w Polsce dalej są spychani na margines? Czy to wina społeczeństwa, które jeszcze niedorosło i nie rozumie MMA, czy też główny problem to brak promocji?
Faktycznie, temat MMA w polskich mediach nie jest poruszany zbyt często. Jeżeli chodzi o społeczeństwo, to na pewno jest przygotowane na MMA. Czuję się zaszczycony, że mając możliwość walczenia w tak potężnej organizacji jak UFC mogę z każdą kolejną walką wprowadzać Polskę na mapę MMA.
Obecnie gale UFC mają lepszą oglądalność niż gale bokserskie, zawodniczy zarabiają dobre pieniądze. W Stanach Zjednoczonych widoczny jest ten „boom” na MMA?
Zawodnicy z UFC są traktowani w USA na takim samym poziomie jak piłkarze z Ekstraklasy w Polsce. Zresztą o tym, że MMA jest bardzo popularne, świadczy częstotliwość organizowania imprez takich jak UFC. Byłem na jednej z gal i widziałem jak reagowała publiczność. To, co tam się działo jest trudne do wyobrażenia. Wielkie show i doskonała zabawa.
W boksie największe pieniądze dla siebie oraz dla stacji telewizyjnych zarabia Oscar de la Hoya. Kto jest „królem” MMA i gwarantuje ogromne zyski? Czy w ogóle jest taki zawodnik?
Na pewno czołowi wojownicy z UFC oraz mistrz z Rosji Fedor Emelianenko.
Ci, którzy nie znają się najlepiej na MMA mówią, że dobry bokser na pewno pokonałby zawodnika MMA. W związku z tym następujące pytanie – czy Mike Tyson miałby szansę na zwycięstwo z wyszkolonym przekrojowo zawodnikiem MMA?
Wszystko zależy od tego jak Mike Tyson trenowałby do takiej walki. Gdyby przygotowywał się tak jak do swoich walk bokserskich, to mogłoby się to dla niego skończyć nie najlepiej. Jednak Tyson to wielki wojownik, ma serce do walki, więc uważam, że do pojedynku na zasadach MMA przygotowałby się odpowiednio. Tyson mógłby narobić sporo zamieszania w świecie MMA.
Mówi się, że MMA jest niezwykle brutalnym sportem, ale ilość kontuzji jest mniejsza i mniej groźna od tych odnoszonych w boksie? Jaka jest prawda?
Posłużę się moim przykładem – na wszystkie walki, jakie stoczyłem miałem zaledwie raz podbite oko. Wiadomo, że zdarzają się ciężkie nokauty, jednak różnica polega na tym, że w MMA po nokaucie sędziowie nie dopuszczają zawodnika do dalszej walki. W MMA czasem zaledwie jeden cios wystarczy by zakończyć walkę. A ile ciosów w głowę przyjmują zawodnicy podczas jednej walki bokserskiej bądź w kickboxingu? Wystarczy policzyć. Bywa tak, że są trzy razy liczeni zanim konfrontacja zostanie zakończona. Zdarzają się wygrane na punkty, w których zwycięzca zadał 50 celnych ciosów, ale 48 przyjął. Co się dzieje z bokserem, który stoczył np. 40 takich walk? Nie dziwię się, że pięściarze mają później problemy zdrowotne. W MMA nie zawsze wygrywa się przez nokaut, istnieje wiele innych możliwości, dzięki którym można rozstrzygnąć walkę na swoją korzyść. Wszystko zależy od tego, w czym jesteś lepszy od rywala.
Klatka (Octagon w UFC – przyp. red.) wzbudza wiele kontrowersji. Czy według Pana jest to swego rodzaju „atrybut”, który jest pomocny w walce, czy też gwarantuje bezpieczeństwo zawodnikom?
Wielokrotnie podczas zawodów Pride (nie istniejąca już organizacja MMA, w której walczył Paweł Nastula – przyp. red.) czy K1 zawodnicy wypadali z ringu i doznawali kontuzji. Może i klatka budzi kontrowersje, ale walka w klatce jest dużo bardziej bezpieczna od walki w ringu. Zawodnik nie wypadnie z ringu, a jeżeli dobrze wykorzysta klatkę podczas konfrontacji, to może się okazać bardzo pomocna. Bywało tak, że kiedy walczyłem w ringu, to przy próbie obalenia rywala wypadałem za liny. Widziałem równie sytuacje, w których zawodnicy znajdujący się w niekorzystnej pozycji, specjalnie uciekali za liny by sędzia przeniósł walkę na środek. Zdarzało się, że wypadali poza ring prosto na stolik sędziowski
Wielu zawodników – zwłaszcza z Brazylii – mówi, że siłę daje im Bóg i to dzięki niemu wygrywają. Kilka lat temu bokser Michael Grant witał swoich rywali słowami: „Niech Cię Bóg błogosławi”, a następnie ich nokautował. Czy wiara może pomóc w takim sporcie jak MMA? Czy wiara jest dla Pana czymś ważnym?
Żeby wygrać trzeba wierzyć w to, że wygrasz, że chcesz zwyciężyć. Wiarę trzeba mieć zawsze, bo bez wiary nie zajdzie się daleko. To jest głębokie przekonanie mentalne, psychiczne, które niekoniecznie musi wiązać się z religią, ale kiedy stajesz twarzą w twarz z przeciwnikiem, to musisz wierzyć, że jesteś przygotowany do walki.
Czy czuje Pan strach, kiedy patrzy w ringu na rywala, czy jednak bardziej przerażający są ludzie, z którymi ma Pan do czynienia poza ringiem na przykład promotorzy?
Kiedy stoisz naprzeciwko swojego rywala nie czujesz nic poza jednym – chcesz jak najszybciej zacząć pojedynek i pokazać, na co cię stać. O wiele gorzej jest z ludźmi poza ringiem. Obecnie nie mam powodów by narzekać, wszystko jest dobrze, gdyż DNA Sports to prawdziwi profesjonaliści, ale w przeszłości było mniej ciekawie.
Co jest najtrudniejsze w byciu zawodnikiem MMA?
Czasem trudno ludziom, zwłaszcza w Polsce, wytłumaczyć czym się zajmuję, bo nie bardzo wiedzą, o co chodzi. Pytają „walczysz w klatce?”. Sądzę, że to się z czasem zmieni.
Jakie było Pana najgorsze doświadczenie w ringu, a jaką chwilę wspomina Pan najmilej i z największym sentymentem?
W ringu nigdy nie miałem złych doświadczeń. Oczywiście, jak przegrywałem to byłem wściekły, ale traktowałem to jako dobrą nauczkę. Porażki dają dużą motywację do dalszej, cięższej pracy. Najlepiej jest, kiedy się wygrywa, to są chwile, które wspominam najmilej.
Kiedy może się spodziewać kolejnej walki z Pana udziałem i z kim chciałby Pan się zmierzyć?
Na to pytanie jest jeszcze za wcześnie.
Jak długo ma Pan zamiar walczyć?
Tak długo jak to będzie możliwe.
Wydarzenia