Anthony Smith nokautuje ''Shoguna'' na UFC Hamburg czyli zmierzch legendy!
- Kategoria: Newsy
- Opublikowano: poniedziałek, 23, lipiec 2018
Nokaut jaki wczoraj zaserwował Amerykanin Anthony Smith (29-13 MMA, 6-3 UFC) legendarnemu Mauricio Rua (25-11 MMA, 9-9 UFC) podczas gali UFC Fight Night 134 w Barclaycard Arena w Hamburgu zaszokował światową scenę MMA przyzwyczajoną do wielkich nazwisk i ich zwycięstw. 89 sekund walki wstrząsnęło nie tylko fanami 36-letniego "Shoguna", ale głównie nim samym, bowiem jeszcze w wiele minut po walce nie mógł dojść do siebie i zapewne jeszcze dziś dochodzi.
Ta sytuacja dobitnie pokazała, że do gry mocno wchodzi nowe nie mniej doświadczone pokolenie zawodników, do których należy o 7 lat młodszy Anthony “Lionheart”. Ten bez respektu dla dawnego mistrza po prostu zaundował 1,5 minutową "rzeźnię" jakiej nie powstydziłby się w dawnych latach swojej świetności sam Brazylijczyk.
Przypomina to niedawną analogiczną sytuację jaką słynnemu "Kowbojowi" Donaldowi Cerrone zafundował młody 22-letni Anglik Darren Till na UFC Gdańsk w październiku 2017 roku. Czy to koniec kariery Mauricio Rua? Odpowiedź zapewne kryje się w poprzednim porównaniu, gdyż zawodnicy tacy jak Cerrone czy Rua nie potrafią żyć inaczej i ani myślą zmieniać trybu życia. Po prostu ten typ tak ma, że nie potrafi przestawić się na inny tryb życia. Nawet kosztem zdrowia i zapewne wkrótce będziemy świadkami "odrodzenia się" legendy "Shoguna". O ile oczywiście zdrowie i lekarze pozwolą.
Wracając do wczorajszego bohatera walki wieczoru, to "Lionheart" mieszkający obecnie w Omaha w stanie Nebraska, skasował kolejną legendę MMA. Po mistrzach MMA Hectorze Lombardzie, Rashadzie Evansie - teraz klęski z jego rąk doznał Brazylijczyk ze słynnego Chute Boxe. To chyba najwieksze nazwisko z pokonanych, bowiem Rua był mistrzem dwoch najbardziej prestiżowych organizacji MMA na świecie, nieistniejącej już Pride FC i UFC. Prawdopobnie już nigdy nie zbliży sie nawet do tamtych sukcesów, ale niedziela pokazała że czas należy do takich zawodników jak Anthony Smith.
Ta sytuacja dobitnie pokazała, że do gry mocno wchodzi nowe nie mniej doświadczone pokolenie zawodników, do których należy o 7 lat młodszy Anthony “Lionheart”. Ten bez respektu dla dawnego mistrza po prostu zaundował 1,5 minutową "rzeźnię" jakiej nie powstydziłby się w dawnych latach swojej świetności sam Brazylijczyk.
Przypomina to niedawną analogiczną sytuację jaką słynnemu "Kowbojowi" Donaldowi Cerrone zafundował młody 22-letni Anglik Darren Till na UFC Gdańsk w październiku 2017 roku. Czy to koniec kariery Mauricio Rua? Odpowiedź zapewne kryje się w poprzednim porównaniu, gdyż zawodnicy tacy jak Cerrone czy Rua nie potrafią żyć inaczej i ani myślą zmieniać trybu życia. Po prostu ten typ tak ma, że nie potrafi przestawić się na inny tryb życia. Nawet kosztem zdrowia i zapewne wkrótce będziemy świadkami "odrodzenia się" legendy "Shoguna". O ile oczywiście zdrowie i lekarze pozwolą.
Wracając do wczorajszego bohatera walki wieczoru, to "Lionheart" mieszkający obecnie w Omaha w stanie Nebraska, skasował kolejną legendę MMA. Po mistrzach MMA Hectorze Lombardzie, Rashadzie Evansie - teraz klęski z jego rąk doznał Brazylijczyk ze słynnego Chute Boxe. To chyba najwieksze nazwisko z pokonanych, bowiem Rua był mistrzem dwoch najbardziej prestiżowych organizacji MMA na świecie, nieistniejącej już Pride FC i UFC. Prawdopobnie już nigdy nie zbliży sie nawet do tamtych sukcesów, ale niedziela pokazała że czas należy do takich zawodników jak Anthony Smith.